niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 18

UWAGA - TREŚCI DLA LUDZI ZBOCZONYCH I O STALOWYCH NERWACH-  NIE, NIE +18, ALE...NO WIECIE....

- Cześć kochanie. To Jace. Mój nowy znajomy.
- No to niech ten twój koleżka sobie pójdzie, bo muszę ci coś pokazać. - pożegnałam się z chłopakiem i ruszyłam za Louis'em, który zmierzał jak nie trudno się domyślić do wyjścia, w stronę samochodu. Wsiedliśmy i pojechaliśmy do domu. Centrum Handlowe jest położone dosyć daleko od NASZEGO domu, więc jechaliśmy dobre pół godziny. Kiedy w końcu dojechaliśmy Lou dżentelmeńsko otworzył mi drzwi, wziął pod rękę i zaprowadził do mieszkania.
  Zdjęłam buty i płaszcz, i poszłam do kuchni, gdzie był już chłopak. Uśmiechnął się. Odwzajemniłam ten gest i zerknęłam na jego dłonie, w których coś trzymał.
- Niespodzianka Misiu! - podał mi tą niespodziankę, a ja oniemiałam... bilet na koncert Seleny Gomez! Nie jestem jej wielką fanką, ale bardzo lubię jej piosenkę Slow Down, która była w repertuarze! Tylko jedno mnie zdziwiło... jeden bilet.
- Dziękuję kochanie, ale gdzie twój bilet?
- Ja nie jadę...nie martw się. Chciałem, żebyś się rozerwała, bo ostatnio są same problemy. Tylko jeden warunek...
- Jaki?
- Nie oglądaj się na innych facetów. Wiem jakie masz branie.
- Właśnie, że nie mam!
- Wiesz jak ten koleś z Centrum na ciebie patrzył. A jak się zdziwił, kiedy się okazało, że jestem twoim chłopakiem... - przytulił mnie i pocałował z czoło.
- Nie tu... - pokazałam na miejsce, gdzie przed chwilą pocałował. - Ja chcę tu - pokazałam na usta i jak na życzenie zostałam obdarowana delikatnym pocałunkiem. Ale te całuski zamieniły się w namiętność. Louis podniosł moje uda do góry i trzymał. Oplotłam go nogami i nadal oddawałam pocałunek. Przyparł mnie do ściany i obcałowywał moją twarz i szyję, oraz dekold. Wziął mnie na ręce i nadal całując zaniósł na górę. Wylądowaliśmy w sypialni. Zaczął odpinać mi moją koszulę, a ja robiłam to samo z jego. Kiedy pozbawił mnie części górnej, a ja jego, zabrał się za swój rozporek. Ja siłowałam się z moim paskiem od spodni. Byliśmy już tylko w bieliźnie. Louis usadził mnie okrakiem na swoim...em...no dobra...kroczu. A ja pełna po brzegi orgazmem odpięłam sprzączkę od stanika i rzuciłam biustonoszem  gdzieś do tyłu. Po chwili zakryłam moje małe półkule.
- Misiu. Widziałem ciebie nago. Nie ma się czego wstydzić. - odsłonił moje intymne miejsce i...zdjął mi dolną partię. Byłam taka zawstydzona, że schowałam się pod kołdrą, a kiedy wyszłam zobaczyłam...jego całego nagiego. Jakie on ma piękne ciało! Stwierdziłam, że skoro on się nie wstydzi to ja też nie powinnam. Podpełzłam do niego, no i po wstępnej grze to zrobiliśmy. Jeny! Mój pierwszy raz!
- Dziękuję kochanie.
- Ja też Lou.
- Czeka cie dzisiaj koncert.
- O której?
- 21.00
- A która jest?
- 17.00
- No to idę zrobić coś do jedzenia, a potem pójdę się przygotować. Nie! Ty masz zrobić jedzenie! Nie jestem twoją ani służką, ani żoną.
- Trzeba to będzie zmienić.
- Czy ty teraz się przyznałeś do tego, że chcesz, abym była twoją żoną?
- Czemu nie? - poruszyło mnie to, więc wpiłam się w te jego pełne usteczka.
- Kochana...bo znowu wylądujemy w łóżku...
- No dobrze...idź zrobić jedzonko dla żoneczki.
- Tak jest! - zasalutował i poszedł na dół.
No to co tu ubrać...?

***Koncert***

  Szczerze? Nie bawię się za fajnie. Tylko raz Gomez zaśpiewała Slow Down, a już z sześć razy Come&Get it...nudne to...idę stąd. Przepychałam się przez tłum fanów do wyjścia. Bramkarz przesunął się, abym wyszła. Znalazłam się na chodniku na High Street. Stwierdziłam, że nie będę fatygować Louis'a, aby po mnie przyjeżdżał. Weszłam do metra, skasowałam bilet, który znalazłam w kopertówce i jechałam na najbliższą ulicę obok naszego domu. Wysiadłam i poszłam alejką do domu. W sypialni świeciło się światło. Chciałam wejść jak najciszej, więc furtkę otworzyłam bardzo wolno. Zamknęłam i podeszłam do drzwi. Były otwarte, więc weszłam. Po jakiejś minucie szłam powoli po schodach, żeby mnie nie usłyszał. Na szczęście nie skrzypiały. Podeszłam do drzwi od sypialni i pchnęłam je. Moim oczom ukazała się para w trakcie stosunku. Chłopakiem był Louis, a dziewczyną...
- Emma?

________________________________

Witam was kolejnym, już 18 rozdziałem. Przepraszam, że tak długo, ale brak weny dokucza. Poza tym jestem lekko zawiedziona, że mojego nowego bloga nikt nie czyta! Było 13 komentarzy, z czego połowa to hejty...i to jakie! Dziewczyny...nie kłóćcie się na moim blogu. Czemu hejty są z Anonima? Nie wstydźcie się. Ok...widzę, że 15 komentarzy to dla was za dużo...10 komentarzy pod następnym rozdziałem sprawi, że rozdział pojawi się szybciej. / Lady Blues <333

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 17

Rumieniliśmy się oboje.
- Na pewno chcesz tego? - spojrzałam na niego i całe życie przeleciało mi przed oczami. Kiedy tata uczył mnie jeździć na rowerze, kiedy poszłam do gimnazjum lub liceum, kiedy zdałam maturę i inne sytuacje, kiedy chciałam i dążyłam do tego, żeby to zrobić. Teraz bałam się tego co chcę zrobić, ale było to dla mnie fascynujące!
-  A ty chcesz? - popatrzył na mnie wzrokiem, w którym było widać, że też się boi.
- Oczywiście, że chcę! Nigdy nie marzyłem, żeby zrobić to z kobietą tak jak teraz z tobą! Nie widzisz jak na mnie działasz?! Kiedy ciebie widzę, nieważne co masz na sobie, nie wiem co powiedzieć...twoje oczy są takiego pięknego koloru! W ogóle jesteś piękna! Młoda...masz 19 lat i nikt nigdy ci nie powiedział, że chciałby to z tobą zrobić?
- Nie. Louis...jest takie powiedzenie. Jeśli chcesz zdobyć coś czego nigdy wcześniej nie miałaś -  musisz zrobić coś czego nigdy wcześniej nie zrobiłaś...
A ja nigdy tego nie przeżyłam i nigdy mi się nie śniło, że to zrobię z tobą...Lou, bo...nigdy tego tobie nie mówiłam, bo nie wiedziałam co czuję, ale teraz wiem. Kocham cię... - zalałam się łzami szczęścia. Chłopak otarł je i pocałował mnie.
- Misiu...w takim razie...za pół godziny w sypialni. Ok? Jeśli nie chcesz to powiedz.
- Ok. Za pół godziny. - wyszedł z pokoju. Udałam się do łazienki. Odświeżyłam i założyłam szlafrok. Minęło już prawie 30 minut, więc wyszłam i zobaczyłam jego w samych bokserkach. Oddychaj Viola, oddychaj...kiedy już chciałam zdjąć szlafrok, usłyszałam strzał. Mój ukochany też to usłyszał i wciągnął na siebie szybko ubrania. Ją zrobiłam podobnie. Odwrócona do niego tyłem przebrałam się w jego koszulkę i moje spodnie. Usłyszałam kolejne strzały i się przeraziłam. Nagle jakiś gość wpadł do pomieszczenia. Facet widząc mnie podszedł i...wyjął nóż. Podłożył mi go pod gardło. Czułam się jak w filmie...Louis mieżył mężczyznę wzrokiem. Zobaczyłam w jego rękach pistolet. Nie wiem skąd i kiedy go wziął do rąk.
- Witam przyjacielu...tak dawno się nie widzieliśmy. Stracony czas...!
- Ja ci dam przyjacielu. Puszczaj ją! Ona tu nic nie zrobiła! - wyrostek spojrzał na mnie i uśmiechnął się. To nie wróżyło nic dobrego...
- Ok. Tomlinson...przejdźmy do rzeczy...albo dziewczyna, albo 120 000 euro. Wiesz za co... - popatrzyłam na mojego chłopaka z niedowierzaniem. Tyle kasy? Za co?! A może to był tylko szantaż?
- Na kiedy chcesz kasę...? - WTF?!
- Jest już 3 nad ranem. Jest pierwszy dzień stycznia. Ze względu na to, że jest Nowy Rok daję ci fory. O północy forsa ma być przelana na moje konto. Wiesz gdzie przelać...jeśli nie to będzie krucho z tą ślicznotką...to są moje warunki.
- OK. Pieniądze będą przelane...
- Widzę, że ta tutaj coś dla ciebie znaczy - Hello!!! Mam imię! - więc jeszcze się zobaczymy...i zniknął tak szybko jak się pojawił.
- Louis możesz powiedzieć mi o co chodzi?
- Nie. Nie mogę. Ale nie bój się. Jesteś bezpieczna. On i żaden inny fagas nic ci nie zrobi. - no to ci się nie udało mnie uspokoić...teraz będę czujna jak...hmm...pies? Nie mogę znaleźć innego określenia...

***Kilka godzin później***

  Lou już przelał kwotę na konto tamtego gostka. Mogę śmiało powiedzieć, że nie wiem za co, czemu, po co, kto to był i co dokładnie chciał z tego zyskać...A! I już nie będę się pytać Tommo skąd miał kasę. Wiem - rozboje itp., ale...tyle kady?! Jakoś przez to przebrniemy... oby ten facet dał nam spokój...

***2 tygodnie później***

Poszłam do Centrum Handlowego. Musiałam kupić jakieś nowe ciuchy, bo ostatnio mi się nudzi. Siedzę sama w domu, bo Louis "pracuje". Czuje się jak...żona...mam 19 lat...ale...ooo! W przyszłym miesiącu są moje urodziny!!!
  Weszłam do mojego ulubionego sklepu - Top Shopu. Wybrałam jakieś ciuchy, które wpadły mi w ręce i po przymierzeniu, poszłam do kasy. Zauważyłam, że jestem obserwowana. Jakiś chłopak w moim wieku gapił się na mnie jakbym była co najmniej boginią. Lustrował mnie od stóp do głów, ale jego wzrok był wlepiony w moje...(faceci...) piersi. Szedł w moją stronę. O niedobrze...a Lou? A co tam Lou...jestem kobietą. Niech wie, że ma konkurencję. Chłopak podszedł i spytał, gdzie jest jakiś sklep, potem zapytał czy się nie znamy. Typowe gadanie mężczyzn. No i narodziła się rozmowa. Nagle wyrósł przed nami Louis. Co on tu robi?! Oh...będzie ostro...!!!

__________________________________
Przepraszam, że krótki (hejtujcie ile chcecie), ale nwm czy Wam wiadomo. Dzisiaj był Próbny Sprawdzian Szóstoklasisty. Trochę zeszło czasu na przypomnienie regułek matematycznych i z polskiego. W końcu te 10 komentarzy!!! A nawet 12! Teraz mała reguła:  Rozdział pojawi się, kiedy będzie 15 komentarzy. Liczę anonimowe, chociaż nie powinnam. Podpisujcie się pod komentarzami. / Lady Blues

sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 16 cz.II

[...] Podeszła do nas jakaś dziewczyna i odebrała od nas płaszcze. Louis objął mnie w talli i zostaliśmy zaprowadzeni do wielkiej sali. Usiedliśmy przy stoliku stojącym w rogu, zamówiliśmy jedzenie i czekaliśmy na posiłek. W tym czasie rozmawialiśmy o najróżniejszych rzeczach. Kiedy w końcu podano do stołu i nalano nam do kieliszków czerwonego wina, zaczęliśmy jeść. Po skończeniu, powiedziałam, że idę do toalety. Miałam na myśli poprawienie makijażu, oczywiście.
  Weszłam do ich toalety i nazwałam ją "Królewskim Klopem". Wszystko tam było pozłacane! Zrobiłam to co chciałam i wróciłam. Ale ukryłam się za drzewem, bo urocza kelnereczka starsza ode mnie przystawiała się do MOJEGO CHŁOPAKA! Hmm...jak to fajnie brzmi...mój chłopak...zdziwiła mnie reakcja Louis'a...zamiast poflirtować poprosił tylko o szklankę wody i wtedy pojawiłam się ja. Usiadłam i popatrzyłam na niego z powagą i szacunkiem.
- Widziałaś to i dziwisz się? - przytaknęłam. - Bo wiesz...nie jestem jak inni faceci. Um...dochodzi północ. Chodź! Pokażę ci coś... - pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy z auli. Pobiegliśmy do windy, a winda wystawiła nas na ostatnim piętrze. Pobiegłam za chłopakiem i wylądowaliśmy przed drzwiami od wejścia na dach. Otworzył je i proszę! Stałam na dachu. Ale zimno...!
- Mogliśmy przynajmniej wsiąść płaszcze... - zdjął z siebie marynarkę i okrył nią mnie, a do tego ogrzewał mnie swoim ciałem, bo przytulił mnie.
- Louis? To jest bezpieczne? A jak jakaś fajerwerka poleci na ten dach? Zdarzały się takie rzeczy...
- Nie martw się...szkoda, że nie ma śniegu...
- O tak... - i nagle całe miasto rozbłysło dziesiątkami kolorów. Fajerwerki były w różnych nie tylko kolorach, ale także kształtach. Jedne formowały się w spirale,  inne wyglądały jak kwiaty.
- No to Misiu...Szczęśliwego Nowego Roku!
- Tobie też...kochanie... - zarumieniłam się i spuściłam głowę. On wziął mnie delikatnie pod brodę i złączył w idealnym pocałunku. Staliśmy tam i całowaliśmy się, kiedy poczułam coś zimnego i wilgotnego na swoich włosach.
- Misiaczku! Śnieg!
- To znaczy, że dobrze robimy... - i znowu złączyliśmy nasze usta w jedność.
- Villi...mam pytanie...jeśli nie chcesz to nie odpowiadaj, ale...czy...my...
- Tak. Zróbmy to...
________________________________
Przepraszam, że podzieliłam ten rozdział na 2 części, ale (nie wierzę w to) nie mogłam zmieścić. Tyle było tekstu! Jeśli są błędy sorry. Pisałam na szybko. Najpierw podziękuję za ponad 1200 wyświetleń. Sprawcie, aby było więcej! W końcu...mamy dużo rozdziałów! A teraz zrzędzenie autorki...piszę dla was. Nie proszę o wiele. Cały czas chcę, abyście się podpisywały i musi być 10 komentarzy pod tym rozdziałem i 10 komentarzy pod pierwszą częścią. Jeśli nie...sorry. Piszę również dla was! Sorry za spóźniony rozdział, ale szkoła się u mnie zaczęła już w czwartek. Najprawdopodobniej rozdziałów nie zobaczycie przez najbliższe 2 tygodnie, bo: mam 4 sprawdziany, kartkówkę i najważniejsze: Próbny Test 6-klasisty / Lady Blues

Rozdział 16 cz.I

- To wszystko?! - powiedział załamującym się głosem. - Dlatego? Dlatego wynajęłaś tak naprawdę detektywa?!
- No tak, a co myślałeś...że odpuszczę?!
- Lecisz na niego czy na jego kasę? - oboje spojrzeli na mnie. - No co tak się gapicie?! Niech Rachel odpowie...
- Kochałam go. Ale on mnie rzucił. Próbowałam wszystkiego! Nawet go szantażowałam...! Nic nie pomogło! Nie chciał do mnie wrócić...!!!
- Wynajęłaś mnie tak naprawdę po to, żeby zobaczyć czy zauroczy się mną?!
- Kiedy przyszłam do twojego biura, poprosiłam o najładniejszą dziewczynę. Wypadło na ciebie...!
- A co chciałaś, żebym zrobiła w teście wierności?
- Miałaś dać mu dupy...
- Co?! Za co? Ile byś mi zapłaciła?!
- Kilkaset tysięcy...
- Moje dziewictwo kosztuje kilkaset tysięcy?!
- To, że jesteś dziewicą to mnie nie interesuje. Ja już nią nie byłam w wieku 16 lat...
- Kiedy mieliśmy zrobić to pierwszy raz, mówiłaś, że to twój pierwszy raz...kłamałaś...
- Kłamałam wiele razy. Takie wyjaśnienia wystarczą?
- Ja już mam dość...tych informacji...
- Tak właściwie to co cię przywiało tutaj, dzisiaj?
- Za niecały tydzień Sylwester...dasz się gdzieś zaprosić?
- Sorry...idę na randkę z Villi...
- Villi? Randka? Nie miało tak być! Jakim ty jesteś detektywem?!
- Już nie pracuję jako detektyw...rzuciłam to...
- Ale jak randka?! Jesteście ze sobą?!
- Jeśli tak to nazwiesz...
- Nie odpuszczę!!! Zobaczycie! Pożałujecie! Oboje! - po jej wyjściu nie wiedziałam czy się śmiać, czy płakać. W końcu się roześmiałam.
- Louis...
- Tak Misiu?
- Powiedziałam jej to...
- Ale co?
- No...że jesteśmy parą!
- Gratuluję piękna. A teraz chodźmy na miasto. Muszę kupić Chloe prezent na urodziny.
- Skąd wiesz?
- Em...no...gadałem z twoim ojcem... - coś mi tu śmierdzi...no, ale chodzi tylko o urodziny młodej...
- Ok. To chodźmy.


***W Centrum Handlowym***

- Louis...wstąpmy do Intimisimi. Muszę sobie kupić bikini... - popatrzył na mnie. Uniósł jedną brew i po minucie byliśmy w ww. sklepie. Oglądał bieliznę. W końcu po zlustrowaniu całego sklepu dojrzał coś i się uśmiechnął. Popatrzyłam w stronę jego zainteresowania i zaczęłam chichotać.
- Haha...nie założę tego...głupi chyba jesteś... - lampił się cały czas na baaardzo skąpe bikini w kolorze czarnym z koronką w tym samym odcieniu.
  Zabrał maluutki komplecik z sterty, spytał mnie czy to mój rozmiar. Ja za bardzo nie wiedziałam o co loto, więc powiedziałam, a on pociągnął mnie i staliśmy już w kolejce. Mówiłam mu, żeby nie kupował, ale on swoje. Kiedy zagroziłam mu, że nawet tego nie założę, powiedział, że w takim razie pójdzie do innych sklepów i kupi jeszcze bardzie skąpe, więc się zamknęłam. Po wyjściu ze sklepu, wsiedliśmy do jego Bentleya (chociaż jest zima, nadal nieśnieżna, ale jest). I pojechaliśmy do JEGO domu.
  Kiedy w końcu dojechaliśmy, wyskoczył ze swojego siedzenia i podbiegł do drzwi od mojej strony i dżentelmeńsko otworzył je. Wysiadłam i przewróciłam oczami udając, że nie zrobiło to na mnie wrażenia. Kiedy przechodziłam obok klepnął mnie w tyłek. Odklepnęłam mu i tak narodziła się zabawa w przekomażania nawzajem. Weszliśmy do domu i pierwsze co było to kolejne klepnięcia w tyłek. Ja uciekałam przed nim. Pobiegłam na górę do sypialni i ukryłam się za szafą.
  Wtedy on wszedł do pokoju i szukał mnie. Ja jeszcze bardziej się skryłam i odwróciłam wzrok od niego. Było to cholernym błędem, bo znalazł mnie, a ja się nie zorientowałam dopóki nie poczułam jego dłoni na swojej buzi. Chciałam krzyknąć, ale nie zdążyłam. Przyparł mnie do ściany i szepnął:
- Nie krzycz...a teraz zabawimy się bardziej - krążył dłonią po moim udzie - po coś w końcu kupiłem ci to bikini... - uwolniłam się od jego dłoni i spytałam...było to dosyć dziwne pytanie...
- Chcesz, abym zrobiła ci striptiz?
- Noo...jeśli tak to nazywasz...masz pół godziny na przygotowanie się. Aha...zrób sobie makijaż i żebyś wyglądała tak..hmm...no wiesz...tak wow...
- No dobra...to ja już idę...A ty?
-  A ja będę czekał...
- Ok... - podeszłam do torby z zakupami, wyjęłam komplet i poszłam do łazienki. Sprawdziłam dokładnie czy dobrze zamknęłam, żeby nie było tej samej historii co rano...wzięłam prysznic i umyłam włosy. Po tym zajęłam się suszeniem ich, ale tylko do tego stopnia, aby były bardziej lokowane niż mam zwykle, więc zostały trochę wilgotnawe. Założyłam ten okrooopny strój i zrobiłam makijaż. Nie chciałam wyglądać za wyzywająco, więc zrobiłam lekki. Spojrzałam w lustro i nie mogłam uwierzyć...może nie wyglądałam jak dziw*a, ale mój wygląd był kontrowersyjny! Podeszłam do wieszaka i zdjęłam z niego szlafrok Louis'a. Był trochę przydłudawy, ale mógł być.
  Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Tommo leżącego w samych bokserkach na jego łóżku. I ten jego nagi tors...mmm...
- Em...gotowy?
- Jak nigdy. - przeciągnął się słodko i patrzył na mnie tymi pięknymi niebieskimi oczami. Jak na komendę zrzuciłam z siebie szlafrok i stałam przed chłopakiem prawie naga...
- Może być...?
- No, no...teraz musisz mnie zwalić z nóg.
- Przecież leżysz...
- No to musisz doprowadzić mnie do takiego stanu, że będę wykrzykiwał twoje imię...
- No...dobra. Postaram się...ale uwierz. Zadowolę cię.
- No...zobaczymy. - podeszłam do framugi od drzwi od łazienki i zsunęłam się po niej na dół, kręcąc przy tym biodrami. Potem przeniosłam się na dywan. Leżałam na nim i robiłam urocze miny i pozy na leżąco i niekiedy na siedząco. Jak kot weszłam na łóżko i dotykałam torsu Louis'a, patrząc na niego cały czas. Potem całowałam jego szyję i wtuliłam się w tamtejsze zagłębienie. Całowałam jego tors. Chłopak był coraz bardziej podniecony, ale cały czas udawał, że nic to na nim nie robi, ale kiedy moja ręka zjeżdżała z jego torsu na dół, wziął mnie za ręce i przyciągnął do siebie.
- Jeszcze nie sprawiłaś, że wykrzykuję twoje imię, ale wystarczy...
- Nie! - rzuciłam się na niego. Całowaliśmy się bez opamiętania jakbyśmy mieli zrobić to ostatni raz. W końcu Lou chciał mieć wolny dostęp do moich górnych partii ciała i rozpiął mi stanik, a ja go zdjęłam. Potem był czas na moje majtki, które równie szybko znalazły się na podłodze. Zostały tylko bokserki Tommo, więc chłopak sięgnął po nie i zsunęły się aż do jego stóp. Wziął je i rzucił nimi o drzwi. I tak byliśmy cali nadzy, ale nikt nie patrzył na intymne miejsca drugiej osoby. Patrzyliśmy się na siebie i całowaliśmy się przez resztę wieczora, aż wyszedł księżyc, a zegary pokazywały godzinę 23:30. Louis przykrył nas kołdrą, przyciągnął mnie do swojego torsu. Patrzył na mnie dopóki nie zasnęłam, a resztę nocy spałam kamiennym snem. On też. Oboje byliśmy wyczerpani.


***Sylwester***

  W końcu nastał ten dzień! Ostatni dzień roku! Nikt nie wiedział czemu, ale Louis zaproponował mi mieszkanie na stałe u siebie. Ja się zgodziłam, pojechaliśmy po moje rzeczy i mój domek zostanie na długi czas sam. Teraz, kiedy spacerowaliśmy po parku, byliśmy oficjalnie parą. Chodziliśmy za rękę. Niekiedy ktoś widział nas jak się pocałowaliśmy. Chloe mówiła teraz na Louis'a wujek. Byliśmy na urodzinach młodej i okazało się, że dostała od chłopaka piękną sukienkę, o jakiej marzyła. A teraz - jest Sylwester! No i randka! Podniet!
- Dzisiaj w końcu zobaczę cię w tej sukience...
- A ja ciebie pierwszy raz w garniturku...
- Jak chcesz, mogę przyjść nagi...
- Wiesz co...wolę garnitur...
- To idź się przygotować. Albo ja idę do łazienki pierwszy, bo będziesz tam siedziała cały dzień. Daj mi pół godziny.
- Ok. A ja przygotuję sobie parę akcesoriów. - po pół godzinie Lou wyszedł z łazienki i poszedł do oddzielnej garderoby. Miałam godzinę na przygotowania. Mało czasu...
  Jako pierwsze - wyprysznicowałam się i znów umyłam włosy. Po szybkim prysznicu wysuszyłam włosy. Ubrałam się w sukienkę od Louis'a i podmalowałam rzęsy maskarą i nałożyłam srebrne cienie do powiek. Zrobiłam loki lokówką i założyłam buty i resztę gadżetów od Tommo. Do włosów przypięłam pojedynczego kwiata orhidei (nwm jak to sue pisze) i wyszłam z łazienki. Do torebki włożyłam telefon, portfel i zapasowy błaszczyk. No i...broń. Zawsze coś się może stać, więc lepiej być uzbrojonym. Moją bronią był rewolwer, więc jak na mój gust słabo...na koniec psiknęłam się moimi ulubionymi perfumami "Nude - Rihanna".
  Zeszłam na dół i zobaczyłam tam chłopaka, który miał na sobie białą koszulę i na to założył czarną marynarkę. Do tego w tym samym kolorze spodnie i lakierowane buty. Miau!
- Widzę, że już jesteś gotowy... - odwrócił się i omal nie przewrócił z wrażenia.
- Villi...em...wow! Wyglądasz cudnie!
- Dziękuję. A ty tak...poważnie i dorośle.
- Wiesz...22 lata to człowiek...
- Nie zaczynaj! Chodźmy. - kiedy obok niego przechodziłam klepnął mnie (znooowuuu) w tyłek. Stanęłam, zerknęłam w jego stronę, odrzuciłam włosy na plecy i puściłam mu oczko. Weszliśmy do samochodu i pojechaliśmy.
- Dokąd mnie wywozisz? Mam nadzieję, że nie do lasu...
- Nie. - jechaliśmy ok. pół godziny, kiedy dojechaliśmy do Tamizy, powiedział, żebym.zamknęła oczy i nie otwierała dopóki nie powie. Kiedy otwierał drzwi, usłyszałam szum wody, śpiewy i muzykę. Dało się również słyszeć kilka fajerwerków. No...była już 21:00. Poczułam jego oddech na swojej szyi.
- Już? Mogę otworzyć?
- Nie. - wziął mnie na ręce, a kiedy usłyszałam jak rąbnął o dach samochodu i przeklinał, zaczęłam się śmiać jak głupia.
- Tak...baaardzo śmieszne... - burknął niezadowolony. Zamknął samochód i muzyka stawała się coraz głośniejsza.
- Możesz otworzyć oczy. - otworzyłam i zobaczyłam przed nami wieelki budynek, na którego szyldzie było napisane "The Oxo Tower Restaurant" - jedna z najlepszych restauracji w Londynie! Z widokiem na panoramę całego miasta!
- O Jezzuu...Louis...
- Tak Misiu?
- To najwspanialszy prezent z okazji zakończenia tego roku. Przytuliłam go.
- To co? Wchodzimy?
- Jasne. - przed budynkiem stał ochroniarz.
- Cześć Jake!
- No cześć stary! Jak leci?!
- Bardzo dobrze! Mam wspaniałą dziewczynę Violettę. Villi to Jake, Jake to Villi. - podaliśmy sobie dłonie i weszliśmy z Tommo do holu. Trzeba napomknąć, że wspaniałego holu. Podeszła do nas jakaś dziewczyna [...] CDN.

środa, 1 stycznia 2014

Rozdział 15

  Obudziłam się w objęciach Louis'a. Próbowałam odtworzyć wydarzenia wczorajszego wieczoru. Nie potrafiłam. Bolała mnie głowa. Widocznie sobie zdrowo popiliśmy. Miałam kaca. Popatrzyłam na chłopaka. Przystojniak...popatrzyłam na swój strój...na szczęście nie był skąpy, więc byłam w miarę spokojna, że nie zrobiliśmy niczego głupiego...zwykła piżama. Lou miał nagi tors, ale dół miał, więc wszystko jest pod kontrolą. Patrzyłam na niego już z 10 minut, kiedy się uśmiechnął.
- Czemu patrzysz na mnie już tak długo? Nie przeczę, nie przeszkadza mi to. Wręcz uwielbiam jak kobieta patrzy na mnie z pożądaniem...mam coś na twarzy? - nadal nie otwierał oczu, ale uśmiech był widoczny cały czas.
- Hmm...wiesz... - pocałowałam go w usta - Pobudka...już 10:07...
- Proszę. Budź mnie tak codziennie...
- Nie zasługujesz...Louis? Pamiętasz może co zrobiliśmy wczoraj wieczorem...?
- Tak. Pamiętam...poza żarliwymi pocałunkami nie tylko w usta, rozebraniu się do naga i dogadzania sobie...nic więcej... - moje oczy przybrały rozmiar spodków.
- Jezuuu... - zawsze, żeby się uspokoić zaczesywałam włosy do tyłu. Tym razem zrobiłam tak chyba z 16 razy. Zaczęłam się pocić i zakryłam buzię dłonią. Poryczałam się.
- Hej, hej. Misiu...
- Louis...mów do mnie tak częściej...ale my naprawdę? Widziałeś mnie nagą?!
- Misiu mój kochany...to był tylko żart. Chciałem tobie po prostu powiedzieć jak ciebie pragnę i co chcę dla ciebie zrobić...
- Ty idioto! Ja myślałam, że dziewictwo z tobą straciłam...! Em...powiedziałam to?
- To, że jesteś dziewicą? Owszem...
- Teraz pomyślisz, że jestem niedoświadczona...to prawda, ale nie chcę, żebyś tak o mnie myślał...
- Mogę cię nauczyć... - przejechał ręką w dół mojej talii, czyli gdzie położył ręce? Tak, na tyłku...!
- Czy ty mi teraz oferujesz, że nauczysz mnie jak uprawiać...sss...sport?
- Widzę, że nawet nie potrafisz tego powiedzieć...Misiu...se.. - dostał tak w twarz, że się nie pozbiera.
- Za co kur...?
- Za co? Za to, że zacząłeś temat, którego nie chcę poruszać! - położyłam rękę na jego kaloryferze. Nawet nie zauważyłam, że pod wpływem emocji moja ręka zsuwała się na dół. Kiedy zobaczyłam jak chłopak podnosi jedną brew zdziwiłam się i poczułam jego rękę na swojej ręce.
- Wiesz, że byłaś już prawie przy moim...ykhym...no wiesz...? - spojrzałam w dół i rzeczywiście...było bardzo blisko...nagle Louis moją rękę położył sobie na kroczu i lekko ścisnął.
- Louis! Nie! Zostaw moją rękę! Nie... - odwróciłam pospiesznie głowę, kiedy on odchylił głowę do tyłu i, że tak powiem jęknął z rozkoszy...
- Oh Villi...au! - drugą wolną ręką dostał z liścia. - Co znowu?!
- Zostaw...nie trzymaj mojej ręki tam!
- Dobrze, dobrze! - odsunął moją rękę od krocza. Wyrwałam mu ją.
- Teraz te 2 minuty okropności jakoś mi wynagrodź!
- Zapomnieliśmy...kiedy chłopaki cię porwali...
- Kontynuuj...
- Mieliśmy iść do kina...wiem, że sylwester jest za tydzień, ale czy... - wstał z łóżka i uklękł przede mną - Dasz się zaprosić na kolację?
- Czy mi się wydaje, czy ty się rumienisz?!
- Nie wnikajmy...to jak?
- Mam to potraktować jako przyjacielskie spotkanie, czy jako romantyczną randkę?
- To drugie - uśmiechnął się zadziornie - Aha...mam prośbę. Czy mogłabyś włożyć biżuterię ode mnie? Oczywiście sukienkę też ode mnie... - wsunął rękę pod łóżko i wyjął spod niego duże pudełko.
- Proszę. To dla ciebie... - zarumienił się. Ooo! Jakie to słodkie...! - otworzyłam wieko i moim oczom ukazał się zniewalący widok - szpilki w kolorze srebrnym, srebrna torebka i sukienka w kolorze seledynowym w liczne wzory!
- Louis...ja...
- Nic nie mów... - przyciągnął mnie do siebie i połączył nasze usta w jedność. Pocałunek był niewinny i czuły. Kiedy skończyliśmy powiedziałam ciche dziękuję.
- Violu...załóż ją teraz.
- Ok... tylko pójdę do łazienki się odświeżyć...
- Spk... - poszłam do łazienki, zsunęłam z siebie piżamę i weszłam do kabiny prysznicowej. Myłam się dobre 15 minut. Wyszłam z kabiny i zamarłam. Nie ma ręcznika! Ale przecież wisiał jak weszłam!
- Szukasz czegoś? - zakryłam intymne miejsca rękoma i spojrzałam na rozbawionego chłopaka. Stał tam w samych bokserkach oparty o szafkę.
- Louis! Żądam, abyś dał mi ręcznik, który zabrałeś! - wyciągnął zza siebie rękę, w której był ręcznik i zapytał:
- To coś? Aaa...znalazłem jak wchodziłem...
- A kto ci pozwolił wejść?!
- Tak się składa, że to mój dom, czyli moją łazienka. - podszedł bliżej.
- Ani mi się waż! - podszedł do mnie i chciał mi podać ręcznik:
- Zamknij oczy... - zrobił to co kazałam, ale sam mnie opatulił suchym materiałem. Nie patrzył na mnie dopóki mu się nie wyrwałam.
- Więcej takich numerów nie odstawiaj, proszę. Chciałał go przytulić, więc ręce zamiast trzymać ręcznik, powędrowały na jego tors, a następnie obejmowały jego szyję. - Dobrze? - nagle ręcznik zsunął się ze mnie i wylądował na moich stopach. Stałam tak oniemiała. On zniżył się tak, że jego głowa stykała się z moim brzuchem, a jego ręce sięgnęły po ręcznik. Kiedy wstawał musnął moją pierś. Podał ręcznik, a ja szybko się nim zakryłam. Z zdenerwowania ponownie upuściłam ręcznik. Louis znów chciał po niego sięgnąć, ale nie chciałam aby znowu mnie dotykał, więc wpiłam się w jego usta. Zamknął oczy co było zamierzone. Powoli schodziliśmy na podłogę. Kiedy już sięgałam po ręcznik Louis zrobił coś czego się nie spodziewałam. Wziął ręcznik i rzucił za siebie. Wziął mnie na ręce i poszedł do sypialni. Położył mnie na łóżku nadal całując, potem położył się na mnie, a na samym końcu zakrył nasze ciała kołdrą. Oderwał nasze usta od siebie i szepnął:
- Oh Misiu...jesteś taka niemożliwa...idź się wyprysznicować jeszcze raz, bo chcę cię zobaczyć w tej sukience...
- Dobrze...ale idź zrób śniadanie...
- Oczywiście królewno... - kiedy wyszedł, upewniłam się, że nie stoi za drzwiami i tróchcikiem pobiegłam do łazienki. Opatuliłam się ręcznikiem i wyszłam z pokoju po ciuchy. Wróciłam, weszłam do kabiny prysznicowej i dodatkowo umyłam włosy. Po wyjściu zlustrowałam pomieszczenie (byłam na szczęście sama), ubrałam się w przygotowane wcześniej ciuchy. Miałam gdzieś to, że Louis chce mnie zobaczyć w tej kiecce. Poczeka. W końcu to przynosi pecha. Przynajmniej na ślubach...że kiedy partner zobaczy przed ślubem przyszłą żonę to albo małżeństwo będzie krótko trwało, albo jakieś inne pierdy...usłyszałam pukanie do drzwi łazienki, więc go wpuściłam.
- Gdzie sukienka?
- W sypialni. Na łóżku.
- Czemu nie na tobie? - oparł się o framugę.
- Bo chcę, abyś jeszcze poczekał...i zobaczył dopiero na Sylwka.
- Nie może być...no, ale dobra...niech ci będzie...śniadanie gotowe. Teraz JA pójdę się umyć...miej rozpuszczone włosy, słońce... - uparcie zrobiłam koka i pokazałam mu język, a następnie ulotniłam się do kuchni. Czekały tam na mnie rumiane, pachnące naleśniki z dżemem. Mniam! Jedząc, popijałam wodą, bo głowa musiała się upomnieć, że mam lekkiego kaca...kiedy skończyłam, umyłam naczynia i skierowałam się na pierwsze piętro, do sypialni, ale zamiast tego poszłam na drugie pozwiedzać dom, w którym trochę pobędę. Na tym piętrze znajdowała się suszarnia, mała łazienka i pokój, w którym znajdowałam się po całej akcji z Malikiem i gangiem. Chciałam zejść i oczywiście - co oznacza drugie piętro? Lęk wysokości...ale nie chciałam całe życie bać się wysokości i małych przestrzeni...przyparłam do ściany i powoli, schodek po schodku schodziłam. Kiedy to zrobiłam stał przede mną Louis klaszcząc. Rzuciłam mu wymowne spojrzenie i przeszłam obok niego. Zatrzymał mnie i staliśmy tak w bezruchu na korytarzyku. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- To pewnie chłopacy...idę otworzyć. - poszłam za nim i oboje stanęliśmy jak wryci, kiedy zobaczyliśmy stojącą w drzwiach byłą Louis'a....oto przed nami stała Rachel Walker!!! Louis nie był mniej zdziwiony ode mnie jej wizytą.
- No cześć kochanie...co tam u ciebie? - wtedy stanęłam za plecami chłopaka. - Violetta? Violetta Charms?
- No...tak. Nie pamiętasz jak kazałaś jej dowiedzieć się co robię po nocach? Co było bzdurą, bo nocą śpię...masz nam do powiedzenia po co było śledzenie mnie?
- OK. Tylko chyba nie będę tutaj tak stać? - zrobiliśmy jej miejsce. Przeszła obok i wkroczyła do kuchni. Usiedliśmy całą trójką przy stole.
- A więc zamieniamy się w słuch...
______________________________
Czy nie uważacie, że przesadzam z rozdziałami? Czy akcja nie dzieje się za szybko? Wiem, że to zależy ode mnie itp., ale chcę się dostosować jako porządna blogerka. Dzięki komentarzom od niny anonimy i pomarańczowej_kici zrozumiałam, że poza koleżankami ktoś mnie czyta! Dlatego ten rozdział jest dla was. Cały czas ta sama prośba, abyście podpisywali się pod komentarzami! Wasza oddana / Lady Blues