środa, 19 marca 2014

Rozdział 29


Przeczytaj notkę pod rozdziałem!!!!


- Violuś...muszę do toalety...zaraz po ciebie przyjdę...
- Oczywiście...czuję się jak sierota...co panowie chcą wiedzieć? - pomasowałam skronie.
- Co to za kobiety? - powtórzył.
- Rachel Walker i Emma Charms...
- Czyżby macocha?
- Niestety, czemu pan pyta? Czemu pytacie o nie?
- Minitoring z domu pani ojca zarejestrował to zdjęcie. Obie panie wyszły z domu kilka minut po słyszanych przez sąsiadów strzałach...raczej na codzień nie chodzą ubrane tak samo i w odcieniach czerni.
- Jestem wykształcona w tych sprawach...co mam załatwić...?
- Pani Violetta Charms! Czyżby już emerytowana pani detektyw?
- Sprawy prywatne...
- Mamy czas....
- Ale ja nie mam...muszę zająć się pogrzebem...a jak znajdę te suki, to im nie wiem co zrobię. Tylko mnie jedno zastanawia...Rachel i Emma?! Są w różnym wieku, jedna mieszka w LA, druga w Londynie...jedna była żoną mojego ojca, druga dziewczyną mojego narzeczonego...
- A czym zajmuje się pani przyszły mąż? - O kurde...em...
- Chwilowo nie ma pracy.
- A wcześniej?
- Też raczej nie pracował...
- Możemy go o to spytać?
- Viola! Idziemy!
- Co się stało...?
- Źle się czujesz....nie powinnaś się przemęczać...
- Ciąża? Nic pani nie mówiła...
- Odpieprzcie się od mojej kobiety! Będzie rozmawiała z wami, kiedy będzie chciała!
- Słonko...uspokój się...
- Chodźmy...i jeszcze jedno...tknijcie ją, a wam jaja z dupy powyrywam!
- Louis...będziesz miał problemy z prawem...
- Okey...
- Do widzenia...
- Żegnamy Pani Charms.

***Oczami Louis'a***

   Nie mogłem ustać obok glin, bo korciło mnie, żeby dać im po tej niewypażonej mordzie...a kiedy zaczęli wypytywać o dziecko, moje dziecko! To nie mogłem. Poza tym obok psów nie mogę wysiedzieć...
  Pojadę z moją kochaną do domku i zajmę się pogrzebem.
  Weszliśmy do auta, chciałem ją przytulić, ale mnie odrzuciła. Co jest?!
- O co chodzi?!
- Czemu zadzwonili do ciebie, a nie do mnie? Skąd mieli twój numer telefonu?!
- Nie wiem....
- Przyznaj się!
- Z tego numeru szantażowała mnie Emma...
- Co za pizda! Ał....boooliii...
- Co ci jest?!
- Dziecko...
- Nie za wcześnie na skurcze?!
- Booolii...Louis...pomóż mi...

________________________________
Przepraszam za mega krótki i kijowy rozdział, ale sprawy sercowe...taaaak....Lady Blues się zakochała xD Proszę o miłe komentarze. Wiem, że zajmie wam to dłuższy czas, dlatego next rozdział, wtedy kiedy będzie 10 komentarzy. Nie mam czasu, to dlatego./ Lady Blues

środa, 12 marca 2014

Rozdział 28

Jesteśmy akurat razem w domu, co ostatnio zdarza się bardzo rzadko.
- Wychodzę!
- Nigdzie nie idziesz...
- Ale muszę...
- Do swojego fagasa?! Nie pozwolę na to!
- Myślisz, że ja ciebie zdradzam?!
- Czemu nie? W końcu nam nie idzie w łóżku, nie rozmawiamy...
- Wszystko przez ciebie kochany...ja idę, będę za 2 godziny.
- Zawiozę cie.
- Ok.
- Gdzie jedziemy?
- Ginekolog...
- Oby miała dobre wieści...
- Yhm...
- Jesteś na mnie wkurzona...
- No nie, na chomika!
- Chodź no tu... - objął mnie w talii i przytulił, a następnie pocałował namiętnie. "Tego mi brakowało..."
- No to chodź dziubku ty mój.

***U ginekologa***

- Witam Panią Charms.
- Dzień dobry Pani Doktor...jest sprawa...bo nadal nie wiem...eee...boję się, że poroniłam...
- A to czemu?
- Mój chłopak mi się oświadczył i pod wpływem emocji...
- Rozumiem i gratuluję...
- Dziękuję.
- Zacznijmy badanie. - byłam taka spięta, że nie usłyszałam, kiedy lekarka do mnie mówiła.
- Mogłaby Pani powtórzyć?
- Z dzieckiem wszystko dobrze, tylko jeszcze nie jest pewne czy teraz będą bliźniaki.
- O Boże...dziękuję za informacjie. Do widzenia.
- Do zobaczenia.
  Chooolleeeerrrraaa! Nie no, nie wierzę...że z jednego zrobiło się dwóch lub dwie...
  Weszłam do samochodu, gdzie siedział sobie w najlepsze zadowolony Louis. Dałam mu w twarz i zaczęłam płakać. Nawet na mnie nie nakrzyczał i tylko głaskał po moich włosach i szeptał coś. Rozryczałam się jak głupia...przechodnie gapili się na mnie jak na psycholkę. A niech myślą...
- Uspokój się...co powiedziała? Że dziecko miewa się dobrze?
- Nie to jest najgorsze...bo...nie, nie powiem ci tego, bo zerwiesz zaręczyny i uciekniesz do Rachel...zostanę z nimi sama....bez grosza i domem, którego nie będę potrafiła utrzymać!
- Spokój! - wziął moją twarz w swoje dłonie. - Jak to...z nimi?
- Najprawdopodobniej będziemy mieli dwójkę...
- To wspaniale! Trzeba to uczcić!
- Co uczcić?! Chcesz mnie znów przelecieć i zrobić mi trzeciego?!
- W sumie to można powiedzieć, że mamy już trójkę...
- Co ty pleciesz?
- Chloe...
- Ona jest z ojcem.
- Kiedy byłaś u lekarza, zadzwonili do mnie ze szpitala. Villi...twój ojciec został postrzelony i stracił za dużo krwi...
- Nie...
- I...I...nie ma go już z nami...
- Nie!!! To nie jest prawda!!!
- Jeśli nie wierzysz to pojedziemy do szpitala...
- Dobrze...

***Szpital***

- Gdzie jest pokój Henrego Charms'a?
- A jesteś spokrewniona?
- Jestem jego córką, a to mój mąż.
- W takim razie zapraszam pokój 113, drugie piętro.
  Zobaczyliśmy tam lekarza i dwóch policjantów.
- Pani Charms?
- W sumie to Tomlinson...tak, tak..
- Przykro nam, ale pani ojciec nie żyje...musimy panią zapytać o bardzo ważną rzecz...
- Jezuuu...nieee...
- Zna pani te kobiety? - podali mi fotografię, a ja oniemiałam...czy to...Emma i Rachel?!

_____________________________________________________________________
Coraz ciekawiej ;) Rozdział został zaaktualizowany, więc to jest już całość Rozdziału 28 :)Proszę o miłe komentarze...no to do next rozdziału, który będzie w sobotę./ Lady Blues

piątek, 7 marca 2014

Rozdział 26

~Dedyk dla Susanne Malik. Bo 13 ma się tylko raz...~


- Tommo...nawet nie wiesz jaki miałam dziwny sen...
- Jaki?
- Najpierw pamiętam scenę sprzed 8 lat z mamą. Nie była to miła sytuacja. A potem usłyszałam w swojej głowie głos, który mi mówił, żebym jej powiedziała o tym, że będzie babcią.
- Twoja podświadomość mówi dobrze. Powiedz jej. I nie pomiń z kim ma wnuka.
- Zawsze myślisz o sobie!
- Nieprawda! - pocałował mnie i nadal pogłębiał. Chyba chciał...
- Chcesz tego?
- Czego? - zapytałam zdezorientowana.
- No...stosunku.
- Jestem w ciąży...nie mogę...
- Te.. synek. - mówił do brzucha - Widzisz? Teraz mamusia nie może że mną...no wiesz...
- Haha!
- Z czego się śmiejesz?
- Z tego, że gadasz z moim brzuchem...
- Rozmawiam z synem. Nie przeszkadzaj mi. I zastanów się. Może lepiej, aby twoja matka wiedziała...
- Nie myślmy nad tym teraz...chce mi się spać...
- Dobranoc myszko...
- Dobranoc...ukochany...

***Następnego dnia***

- Mamusiu...wstajemy... - gilgotał mnie po brzuchu, abym wstała. Na samym początku byłam dzielna, ale po jakiejś chwili nie obyło się bez pisków.
- Nie jestem twoją matką! - udawałam, że obraziłam się na niego, a on nagle zerwał się z łóżka i podbiegł do wieży. Puścił jakąś piosenkę i wrócił po mnie. Wziął mnie na ręce, potem postawił na ziemi, a następnie porwał do tańca.
  Kiedy piosenka się skończyła staliśmy w ciszy, patrząc sobie w oczy.
             Niezręczne...
Czułam się jak w podstawówce...
- Villi?
- Tak?
- Czy gdybym cię spytał o rękę, zgodziłabyś się?
- Eee...odpowiednie miejsce, czas i wszystko romantyczne i jestem twoja.
- Masz to jak w banku.
- No...zobaczy się...

***Ponad miesiąc później - Kwiecień***

  Louis chyba zapomniał o swojej propozycji. Ale szczerze? Kocham go, ale nie wiem, czy bym się zgodziła...
- Kochanie, wychodzimy.
- Co? Gdzie? Jest za godzinę północ!
- Dobra, dobra...chcę ci coś pokazać.
- No dobra. - założyłam płaszczyk i buty na obcasie i poszłam za chłopakiem do samochodu.
- Gdzie jedziemy?
- Niespodzianka...
- Ej...
- Też cię kocham.
  Wysiedliśmy na jednym z najpopularniejszych placów w Londynie - Trafalgar Square. Zapowiada się ciekawie...
- Violetto Charms - ukląkł. Czy to jest to co myślę? - Czy spełnisz moje marzenie i zostaniesz moją żoną? - O...E...o kurde...czy ktoś mi pomoże? Rozumiem, że jest północ, ale, że nikogo nie ma?!
- Em...Louis...nie wiem co powiedzieć...
- Jezu...ale wtopa...
- Co?
- Pierścionek... - wyjął go z wieczka i...jaki piękny?!
- Louis'ie Tomlinson'ie. Podjęłam decyzję...że zostanę Panią Tomlinson. - zaczął padać deszcz...jakże romantycznie!

________________________________
Jprdl! Jaki nudny i krótki rozdział!!! Przepraszam za spóźnienie...ale wczoraj podczas pisania usunęła mi się połowa rozdziału i nie mogłam pisać szczegółowo, bo bym się nie wyrobiła. Proszę o miłe komentarze. I podpisy pod nimi/ Lady Blues