środa, 1 stycznia 2014

Rozdział 15

  Obudziłam się w objęciach Louis'a. Próbowałam odtworzyć wydarzenia wczorajszego wieczoru. Nie potrafiłam. Bolała mnie głowa. Widocznie sobie zdrowo popiliśmy. Miałam kaca. Popatrzyłam na chłopaka. Przystojniak...popatrzyłam na swój strój...na szczęście nie był skąpy, więc byłam w miarę spokojna, że nie zrobiliśmy niczego głupiego...zwykła piżama. Lou miał nagi tors, ale dół miał, więc wszystko jest pod kontrolą. Patrzyłam na niego już z 10 minut, kiedy się uśmiechnął.
- Czemu patrzysz na mnie już tak długo? Nie przeczę, nie przeszkadza mi to. Wręcz uwielbiam jak kobieta patrzy na mnie z pożądaniem...mam coś na twarzy? - nadal nie otwierał oczu, ale uśmiech był widoczny cały czas.
- Hmm...wiesz... - pocałowałam go w usta - Pobudka...już 10:07...
- Proszę. Budź mnie tak codziennie...
- Nie zasługujesz...Louis? Pamiętasz może co zrobiliśmy wczoraj wieczorem...?
- Tak. Pamiętam...poza żarliwymi pocałunkami nie tylko w usta, rozebraniu się do naga i dogadzania sobie...nic więcej... - moje oczy przybrały rozmiar spodków.
- Jezuuu... - zawsze, żeby się uspokoić zaczesywałam włosy do tyłu. Tym razem zrobiłam tak chyba z 16 razy. Zaczęłam się pocić i zakryłam buzię dłonią. Poryczałam się.
- Hej, hej. Misiu...
- Louis...mów do mnie tak częściej...ale my naprawdę? Widziałeś mnie nagą?!
- Misiu mój kochany...to był tylko żart. Chciałem tobie po prostu powiedzieć jak ciebie pragnę i co chcę dla ciebie zrobić...
- Ty idioto! Ja myślałam, że dziewictwo z tobą straciłam...! Em...powiedziałam to?
- To, że jesteś dziewicą? Owszem...
- Teraz pomyślisz, że jestem niedoświadczona...to prawda, ale nie chcę, żebyś tak o mnie myślał...
- Mogę cię nauczyć... - przejechał ręką w dół mojej talii, czyli gdzie położył ręce? Tak, na tyłku...!
- Czy ty mi teraz oferujesz, że nauczysz mnie jak uprawiać...sss...sport?
- Widzę, że nawet nie potrafisz tego powiedzieć...Misiu...se.. - dostał tak w twarz, że się nie pozbiera.
- Za co kur...?
- Za co? Za to, że zacząłeś temat, którego nie chcę poruszać! - położyłam rękę na jego kaloryferze. Nawet nie zauważyłam, że pod wpływem emocji moja ręka zsuwała się na dół. Kiedy zobaczyłam jak chłopak podnosi jedną brew zdziwiłam się i poczułam jego rękę na swojej ręce.
- Wiesz, że byłaś już prawie przy moim...ykhym...no wiesz...? - spojrzałam w dół i rzeczywiście...było bardzo blisko...nagle Louis moją rękę położył sobie na kroczu i lekko ścisnął.
- Louis! Nie! Zostaw moją rękę! Nie... - odwróciłam pospiesznie głowę, kiedy on odchylił głowę do tyłu i, że tak powiem jęknął z rozkoszy...
- Oh Villi...au! - drugą wolną ręką dostał z liścia. - Co znowu?!
- Zostaw...nie trzymaj mojej ręki tam!
- Dobrze, dobrze! - odsunął moją rękę od krocza. Wyrwałam mu ją.
- Teraz te 2 minuty okropności jakoś mi wynagrodź!
- Zapomnieliśmy...kiedy chłopaki cię porwali...
- Kontynuuj...
- Mieliśmy iść do kina...wiem, że sylwester jest za tydzień, ale czy... - wstał z łóżka i uklękł przede mną - Dasz się zaprosić na kolację?
- Czy mi się wydaje, czy ty się rumienisz?!
- Nie wnikajmy...to jak?
- Mam to potraktować jako przyjacielskie spotkanie, czy jako romantyczną randkę?
- To drugie - uśmiechnął się zadziornie - Aha...mam prośbę. Czy mogłabyś włożyć biżuterię ode mnie? Oczywiście sukienkę też ode mnie... - wsunął rękę pod łóżko i wyjął spod niego duże pudełko.
- Proszę. To dla ciebie... - zarumienił się. Ooo! Jakie to słodkie...! - otworzyłam wieko i moim oczom ukazał się zniewalący widok - szpilki w kolorze srebrnym, srebrna torebka i sukienka w kolorze seledynowym w liczne wzory!
- Louis...ja...
- Nic nie mów... - przyciągnął mnie do siebie i połączył nasze usta w jedność. Pocałunek był niewinny i czuły. Kiedy skończyliśmy powiedziałam ciche dziękuję.
- Violu...załóż ją teraz.
- Ok... tylko pójdę do łazienki się odświeżyć...
- Spk... - poszłam do łazienki, zsunęłam z siebie piżamę i weszłam do kabiny prysznicowej. Myłam się dobre 15 minut. Wyszłam z kabiny i zamarłam. Nie ma ręcznika! Ale przecież wisiał jak weszłam!
- Szukasz czegoś? - zakryłam intymne miejsca rękoma i spojrzałam na rozbawionego chłopaka. Stał tam w samych bokserkach oparty o szafkę.
- Louis! Żądam, abyś dał mi ręcznik, który zabrałeś! - wyciągnął zza siebie rękę, w której był ręcznik i zapytał:
- To coś? Aaa...znalazłem jak wchodziłem...
- A kto ci pozwolił wejść?!
- Tak się składa, że to mój dom, czyli moją łazienka. - podszedł bliżej.
- Ani mi się waż! - podszedł do mnie i chciał mi podać ręcznik:
- Zamknij oczy... - zrobił to co kazałam, ale sam mnie opatulił suchym materiałem. Nie patrzył na mnie dopóki mu się nie wyrwałam.
- Więcej takich numerów nie odstawiaj, proszę. Chciałał go przytulić, więc ręce zamiast trzymać ręcznik, powędrowały na jego tors, a następnie obejmowały jego szyję. - Dobrze? - nagle ręcznik zsunął się ze mnie i wylądował na moich stopach. Stałam tak oniemiała. On zniżył się tak, że jego głowa stykała się z moim brzuchem, a jego ręce sięgnęły po ręcznik. Kiedy wstawał musnął moją pierś. Podał ręcznik, a ja szybko się nim zakryłam. Z zdenerwowania ponownie upuściłam ręcznik. Louis znów chciał po niego sięgnąć, ale nie chciałam aby znowu mnie dotykał, więc wpiłam się w jego usta. Zamknął oczy co było zamierzone. Powoli schodziliśmy na podłogę. Kiedy już sięgałam po ręcznik Louis zrobił coś czego się nie spodziewałam. Wziął ręcznik i rzucił za siebie. Wziął mnie na ręce i poszedł do sypialni. Położył mnie na łóżku nadal całując, potem położył się na mnie, a na samym końcu zakrył nasze ciała kołdrą. Oderwał nasze usta od siebie i szepnął:
- Oh Misiu...jesteś taka niemożliwa...idź się wyprysznicować jeszcze raz, bo chcę cię zobaczyć w tej sukience...
- Dobrze...ale idź zrób śniadanie...
- Oczywiście królewno... - kiedy wyszedł, upewniłam się, że nie stoi za drzwiami i tróchcikiem pobiegłam do łazienki. Opatuliłam się ręcznikiem i wyszłam z pokoju po ciuchy. Wróciłam, weszłam do kabiny prysznicowej i dodatkowo umyłam włosy. Po wyjściu zlustrowałam pomieszczenie (byłam na szczęście sama), ubrałam się w przygotowane wcześniej ciuchy. Miałam gdzieś to, że Louis chce mnie zobaczyć w tej kiecce. Poczeka. W końcu to przynosi pecha. Przynajmniej na ślubach...że kiedy partner zobaczy przed ślubem przyszłą żonę to albo małżeństwo będzie krótko trwało, albo jakieś inne pierdy...usłyszałam pukanie do drzwi łazienki, więc go wpuściłam.
- Gdzie sukienka?
- W sypialni. Na łóżku.
- Czemu nie na tobie? - oparł się o framugę.
- Bo chcę, abyś jeszcze poczekał...i zobaczył dopiero na Sylwka.
- Nie może być...no, ale dobra...niech ci będzie...śniadanie gotowe. Teraz JA pójdę się umyć...miej rozpuszczone włosy, słońce... - uparcie zrobiłam koka i pokazałam mu język, a następnie ulotniłam się do kuchni. Czekały tam na mnie rumiane, pachnące naleśniki z dżemem. Mniam! Jedząc, popijałam wodą, bo głowa musiała się upomnieć, że mam lekkiego kaca...kiedy skończyłam, umyłam naczynia i skierowałam się na pierwsze piętro, do sypialni, ale zamiast tego poszłam na drugie pozwiedzać dom, w którym trochę pobędę. Na tym piętrze znajdowała się suszarnia, mała łazienka i pokój, w którym znajdowałam się po całej akcji z Malikiem i gangiem. Chciałam zejść i oczywiście - co oznacza drugie piętro? Lęk wysokości...ale nie chciałam całe życie bać się wysokości i małych przestrzeni...przyparłam do ściany i powoli, schodek po schodku schodziłam. Kiedy to zrobiłam stał przede mną Louis klaszcząc. Rzuciłam mu wymowne spojrzenie i przeszłam obok niego. Zatrzymał mnie i staliśmy tak w bezruchu na korytarzyku. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- To pewnie chłopacy...idę otworzyć. - poszłam za nim i oboje stanęliśmy jak wryci, kiedy zobaczyliśmy stojącą w drzwiach byłą Louis'a....oto przed nami stała Rachel Walker!!! Louis nie był mniej zdziwiony ode mnie jej wizytą.
- No cześć kochanie...co tam u ciebie? - wtedy stanęłam za plecami chłopaka. - Violetta? Violetta Charms?
- No...tak. Nie pamiętasz jak kazałaś jej dowiedzieć się co robię po nocach? Co było bzdurą, bo nocą śpię...masz nam do powiedzenia po co było śledzenie mnie?
- OK. Tylko chyba nie będę tutaj tak stać? - zrobiliśmy jej miejsce. Przeszła obok i wkroczyła do kuchni. Usiedliśmy całą trójką przy stole.
- A więc zamieniamy się w słuch...
______________________________
Czy nie uważacie, że przesadzam z rozdziałami? Czy akcja nie dzieje się za szybko? Wiem, że to zależy ode mnie itp., ale chcę się dostosować jako porządna blogerka. Dzięki komentarzom od niny anonimy i pomarańczowej_kici zrozumiałam, że poza koleżankami ktoś mnie czyta! Dlatego ten rozdział jest dla was. Cały czas ta sama prośba, abyście podpisywali się pod komentarzami! Wasza oddana / Lady Blues

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Zarąbiste /Jullaxxx

Anonimowy pisze...

dzięki za wspomnienie :) ninaanonima

Anonimowy pisze...

właśnie skończyłam czytać, zauważyłam, że nina(o której również wpomniałaś tez dodała przed chwila koma) dziękuję bardzo, a co do rozdziałów to są bajeczne :)

Anonimowy pisze...

pod ostatnim komentarzem się nie podpisałam TO JA pomarańczowa_kicia ;)
TO TEN KOMENTARZ DODANY 30 GRUDNIA O 17:38:p

Lady Blues pisze...

Dzięki dziewczyny! Skoro rozdziały, przy których jak piszę drżę wam się podobają to szykujcie się na więcej! Ale od razy mówię! Nie opisuję sytuacju, przy której ktoś...wiemy o co chodzi :) dzięks za ponad 1000 wyświetleń! / Lady Blues

Anonimowy pisze...

jesteś niemożliwa dziewczyno ;) pozytywnie oczywiście . Lady0202Crazy jak zacznie się czytać to oczu nie można oderwać :)

Anonimowy pisze...

O.M.G!!!!!!!!!!!!!!!!!!UMARŁAM MIAŁAŚ RACJE PRAWIE SIĘ POSRAŁA Z WRAŻENIA:*/SUSANNE

Anonimowy pisze...

Boskie/ Alex