niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 8

***Wspomnienie***


***Violetta***

  Poszłam się umyć i ubrać. Po dosyć długiej kąpieli czułam się jak nowo narodzona...ubrałam się w rzeczy wcześniej przeze mnie przygotowane i wyszłam z łazienki. Nikogo nie było w moim pokoju, więc poszłam w głąb korytarza prowadzącego na schody. W moim "biurowym" pokoju ktoś był! Nigdy nie zostawiałam drzwi otwartych...weszłam do pokoju i nie mogłam uwierzyć! Louis tu był! Shit! Popatrzyłam w punkt, na który się patrzył i zamarłam..." Morderstwo i gwałt"...
- Co ty tu robisz?
- Em...nic...nie mogłem trafić do pokoju, bo zrobiłem śniadanie - udawał, że nic się nie stało. - To co? Idziemy?
- Taaa...spoko...jasne...chodź! I nigdy, przenigdy tu nie wchodź! Pod żadnym pozorem!
- Ok...mam pytanie. - wyszliśmy z pokoju i schodziliśmy na dół, do kuchni.
- Yhm...jakie?
- Jesteś gliną?! Mówiłaś, że jesteś kwiaciarką!
- Nieeeee...mówiłam prawdę. Mój ojciec pracuje w firmie ochroniarskiej i jego kumpel często tu przesiaduje, dlatego właśnie jest pełno tych zdjęć i akt. Niekiedy to potrzebne.
- Aha...a ta plakietka?
- Sfałszowana. - musiałam kłamać...to dla jego dobra. Teraz dopiero sobie uświadomiłam, że nic nie robię w kierunku, aby dowiedzieć się co robi po nocach...i dlaczego skłamał mi, że nie ma dziewczyny? - Louis? Ty naprawdę nie masz dziewczyny?
- Nie. Od jakichś 4 miesięcy żadnej nie miałem, a co?
- Nie nic tylko... - postanowiłam zaryzykować - Taka jedna dziewczyna mi mówiła, że z nią jesteś i dlatego pytam.
- Eh...niech zgadnę...
- Rachel Walker?
- Skąd wiedziałeś?! Przecież nigdy mi o niej nie mówiłeś!
- To moja...powiedzmy była. Cały czas wierzy, że do niej wrócę. Gdzie ty ją znalazłaś?
- Raczej odwrotnie...ona znalazła mnie.
- To niemożliwe! Chodziliśmy ze sobą przez dosyć długo i było to z rok temu. Po zerwaniu wyjechała do Stanów! Kiedy z nią rozmawiałaś?!
- Hmm...no...tak z półtora tygodnia temu.
- Ciekawe co tu robi...? No...śniadanie gotowe!
- Dzięki. Nie musiałeś!
- Owszem musiał - zwróciła się do mnie Chloe - byłam głodna, a ty się kąpałaś!
- Dobra, dobra...sorka młoda... - Louis przeprosił, mówiąc, że musi zadzwonić w ważnej sprawie. Nie chciałam podsłuchiwać, ale musiałam. Poszedł w stronę drzwi wejściowych, a ja za nim tak cicho jak mogłam.
- Zaza...mamy sprawę...pamiętasz tą dziewczynę, o której ci opowiadałem? Jest trochę podejrzana...co? Przepytać ją? A myślisz, że tego nie robiłem?! Sorry muszę kończyć... Spotkamy się dzisiaj o 23:00 na High Street? Yhm...powiadom chłopaków...pa! - ruszyłam do kuchni i na szczęście zdążyłam przed nim!
- Wiesz...muszę się zbierać...
- Niee...zostań. - Chloe
- Musi iść...do zobaczenia. - pocałowałam go w policzek, na co oboje się zarumieniliśmy. Wyszedł, a ja z Chloe po 10 minutach poszłyśmy na spacer do parku. Szłyśmy wolnym tempem, nigdzie się nie spiesząc. Nagle zza moich pleców wyłoniło się czterech chłopaków, chyba w moim wieku.
- Cześć maleńka. Co tam u ciebie? - spytał mnie chłopak z bardzo kręconymi, kasztanowymi włosami i intensywnie zielonymi oczami.
- My się znamy? - pozwoli mnie zaczęli niepokoić...
- Nie. Ale możemy się poznać... - przyciągnęłam Chloe do siebie - to co maleńka...idziesz z nami?
- Chyba śnisz...zaczepcie sobie kogoś innego... - chciałam odejść, ale mi nie pozwolili. Za ramię pociągnął mnie mulat o złocistych oczach i lodowym spojrzeniu.
- Pogadamy inaczej...!
- Zaza. Uspokuj się! - Zaza? Gdzie ja to słyszałam? O Boże...Louis nasłał na mnie swoich kumpli?! Dałam mulatowi odruchowo w twarz i ciągnąc Chloe za sobą biegłyśmy, a raczej uciekałyśmy przed nimi. Daleko nie dobiegłyśmy, bo loczek mnie złapał. Shit!
- Zayn ma rację...pogadamy inaczej! - pociągnął mnie za włosy, a następnie kierował w stronę czarnego Vana. OMG! Co oni chcieli że mną zrobić? Chloe się w ogóle nie odzywała. Była przestraszona jak nigdy...chłopak wepchnął mnie do tego samochodu na tylne siedzenie. Moją chrześnicę posadził obok mnie. Inni chłopacy wsiedli do jakiejś furgonetki. Zasnęłam, dziewczynka też. Obudziłam się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Z pozoru wyglądało to jak piwnica, ale nie byłam pewna. Było tam malutkie okienko, zniszczony stół i jedyne światło biło od małej żarówki, widać było, że jest na wykończeniu. Wtedy otworzyły się drzwi i stanął w nich jeden z nich. Blondyn podszedł do mnie i powiedział:
- W końcu się obudziłaś. Dziewczynka czuje się dobrze. - rozejrzałam się po tym pokoju. Nie było w nim Chloe.
- Gdzie ona jest?!
- Dowiesz się w swoim czasie. - Zajesuper...porwano mnie, nie mogę zobaczyć chrześnicy...i w dodatku wiem, że to sprawka Louis'a....

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

JA.ZARA.UMRE. <3 koffam i życze weny w dalszych rozdziałach:*