- To wszystko?! - powiedział załamującym się głosem. - Dlatego? Dlatego wynajęłaś tak naprawdę detektywa?!
- No tak, a co myślałeś...że odpuszczę?!
- Lecisz na niego czy na jego kasę? - oboje spojrzeli na mnie. - No co tak się gapicie?! Niech Rachel odpowie...
- Kochałam go. Ale on mnie rzucił. Próbowałam wszystkiego! Nawet go szantażowałam...! Nic nie pomogło! Nie chciał do mnie wrócić...!!!
- Wynajęłaś mnie tak naprawdę po to, żeby zobaczyć czy zauroczy się mną?!
- Kiedy przyszłam do twojego biura, poprosiłam o najładniejszą dziewczynę. Wypadło na ciebie...!
- A co chciałaś, żebym zrobiła w teście wierności?
- Miałaś dać mu dupy...
- Co?! Za co? Ile byś mi zapłaciła?!
- Kilkaset tysięcy...
- Moje dziewictwo kosztuje kilkaset tysięcy?!
- To, że jesteś dziewicą to mnie nie interesuje. Ja już nią nie byłam w wieku 16 lat...
- Kiedy mieliśmy zrobić to pierwszy raz, mówiłaś, że to twój pierwszy raz...kłamałaś...
- Kłamałam wiele razy. Takie wyjaśnienia wystarczą?
- Ja już mam dość...tych informacji...
- Tak właściwie to co cię przywiało tutaj, dzisiaj?
- Za niecały tydzień Sylwester...dasz się gdzieś zaprosić?
- Sorry...idę na randkę z Villi...
- Villi? Randka? Nie miało tak być! Jakim ty jesteś detektywem?!
- Już nie pracuję jako detektyw...rzuciłam to...
- Ale jak randka?! Jesteście ze sobą?!
- Jeśli tak to nazwiesz...
- Nie odpuszczę!!! Zobaczycie! Pożałujecie! Oboje! - po jej wyjściu nie wiedziałam czy się śmiać, czy płakać. W końcu się roześmiałam.
- Louis...
- Tak Misiu?
- Powiedziałam jej to...
- Ale co?
- No...że jesteśmy parą!
- Gratuluję piękna. A teraz chodźmy na miasto. Muszę kupić Chloe prezent na urodziny.
- Skąd wiesz?
- Em...no...gadałem z twoim ojcem... - coś mi tu śmierdzi...no, ale chodzi tylko o urodziny młodej...
- Ok. To chodźmy.
- No tak, a co myślałeś...że odpuszczę?!
- Lecisz na niego czy na jego kasę? - oboje spojrzeli na mnie. - No co tak się gapicie?! Niech Rachel odpowie...
- Kochałam go. Ale on mnie rzucił. Próbowałam wszystkiego! Nawet go szantażowałam...! Nic nie pomogło! Nie chciał do mnie wrócić...!!!
- Wynajęłaś mnie tak naprawdę po to, żeby zobaczyć czy zauroczy się mną?!
- Kiedy przyszłam do twojego biura, poprosiłam o najładniejszą dziewczynę. Wypadło na ciebie...!
- A co chciałaś, żebym zrobiła w teście wierności?
- Miałaś dać mu dupy...
- Co?! Za co? Ile byś mi zapłaciła?!
- Kilkaset tysięcy...
- Moje dziewictwo kosztuje kilkaset tysięcy?!
- To, że jesteś dziewicą to mnie nie interesuje. Ja już nią nie byłam w wieku 16 lat...
- Kiedy mieliśmy zrobić to pierwszy raz, mówiłaś, że to twój pierwszy raz...kłamałaś...
- Kłamałam wiele razy. Takie wyjaśnienia wystarczą?
- Ja już mam dość...tych informacji...
- Tak właściwie to co cię przywiało tutaj, dzisiaj?
- Za niecały tydzień Sylwester...dasz się gdzieś zaprosić?
- Sorry...idę na randkę z Villi...
- Villi? Randka? Nie miało tak być! Jakim ty jesteś detektywem?!
- Już nie pracuję jako detektyw...rzuciłam to...
- Ale jak randka?! Jesteście ze sobą?!
- Jeśli tak to nazwiesz...
- Nie odpuszczę!!! Zobaczycie! Pożałujecie! Oboje! - po jej wyjściu nie wiedziałam czy się śmiać, czy płakać. W końcu się roześmiałam.
- Louis...
- Tak Misiu?
- Powiedziałam jej to...
- Ale co?
- No...że jesteśmy parą!
- Gratuluję piękna. A teraz chodźmy na miasto. Muszę kupić Chloe prezent na urodziny.
- Skąd wiesz?
- Em...no...gadałem z twoim ojcem... - coś mi tu śmierdzi...no, ale chodzi tylko o urodziny młodej...
- Ok. To chodźmy.
***W Centrum Handlowym***
- Louis...wstąpmy do Intimisimi. Muszę sobie kupić bikini... - popatrzył na mnie. Uniósł jedną brew i po minucie byliśmy w ww. sklepie. Oglądał bieliznę. W końcu po zlustrowaniu całego sklepu dojrzał coś i się uśmiechnął. Popatrzyłam w stronę jego zainteresowania i zaczęłam chichotać.
- Haha...nie założę tego...głupi chyba jesteś... - lampił się cały czas na baaardzo skąpe bikini w kolorze czarnym z koronką w tym samym odcieniu.
Zabrał maluutki komplecik z sterty, spytał mnie czy to mój rozmiar. Ja za bardzo nie wiedziałam o co loto, więc powiedziałam, a on pociągnął mnie i staliśmy już w kolejce. Mówiłam mu, żeby nie kupował, ale on swoje. Kiedy zagroziłam mu, że nawet tego nie założę, powiedział, że w takim razie pójdzie do innych sklepów i kupi jeszcze bardzie skąpe, więc się zamknęłam. Po wyjściu ze sklepu, wsiedliśmy do jego Bentleya (chociaż jest zima, nadal nieśnieżna, ale jest). I pojechaliśmy do JEGO domu.
Kiedy w końcu dojechaliśmy, wyskoczył ze swojego siedzenia i podbiegł do drzwi od mojej strony i dżentelmeńsko otworzył je. Wysiadłam i przewróciłam oczami udając, że nie zrobiło to na mnie wrażenia. Kiedy przechodziłam obok klepnął mnie w tyłek. Odklepnęłam mu i tak narodziła się zabawa w przekomażania nawzajem. Weszliśmy do domu i pierwsze co było to kolejne klepnięcia w tyłek. Ja uciekałam przed nim. Pobiegłam na górę do sypialni i ukryłam się za szafą.
Wtedy on wszedł do pokoju i szukał mnie. Ja jeszcze bardziej się skryłam i odwróciłam wzrok od niego. Było to cholernym błędem, bo znalazł mnie, a ja się nie zorientowałam dopóki nie poczułam jego dłoni na swojej buzi. Chciałam krzyknąć, ale nie zdążyłam. Przyparł mnie do ściany i szepnął:
- Nie krzycz...a teraz zabawimy się bardziej - krążył dłonią po moim udzie - po coś w końcu kupiłem ci to bikini... - uwolniłam się od jego dłoni i spytałam...było to dosyć dziwne pytanie...
- Chcesz, abym zrobiła ci striptiz?
- Noo...jeśli tak to nazywasz...masz pół godziny na przygotowanie się. Aha...zrób sobie makijaż i żebyś wyglądała tak..hmm...no wiesz...tak wow...
- No dobra...to ja już idę...A ty?
- A ja będę czekał...
- Ok... - podeszłam do torby z zakupami, wyjęłam komplet i poszłam do łazienki. Sprawdziłam dokładnie czy dobrze zamknęłam, żeby nie było tej samej historii co rano...wzięłam prysznic i umyłam włosy. Po tym zajęłam się suszeniem ich, ale tylko do tego stopnia, aby były bardziej lokowane niż mam zwykle, więc zostały trochę wilgotnawe. Założyłam ten okrooopny strój i zrobiłam makijaż. Nie chciałam wyglądać za wyzywająco, więc zrobiłam lekki. Spojrzałam w lustro i nie mogłam uwierzyć...może nie wyglądałam jak dziw*a, ale mój wygląd był kontrowersyjny! Podeszłam do wieszaka i zdjęłam z niego szlafrok Louis'a. Był trochę przydłudawy, ale mógł być.
Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Tommo leżącego w samych bokserkach na jego łóżku. I ten jego nagi tors...mmm...
- Em...gotowy?
- Jak nigdy. - przeciągnął się słodko i patrzył na mnie tymi pięknymi niebieskimi oczami. Jak na komendę zrzuciłam z siebie szlafrok i stałam przed chłopakiem prawie naga...
- Może być...?
- No, no...teraz musisz mnie zwalić z nóg.
- Przecież leżysz...
- No to musisz doprowadzić mnie do takiego stanu, że będę wykrzykiwał twoje imię...
- No...dobra. Postaram się...ale uwierz. Zadowolę cię.
- No...zobaczymy. - podeszłam do framugi od drzwi od łazienki i zsunęłam się po niej na dół, kręcąc przy tym biodrami. Potem przeniosłam się na dywan. Leżałam na nim i robiłam urocze miny i pozy na leżąco i niekiedy na siedząco. Jak kot weszłam na łóżko i dotykałam torsu Louis'a, patrząc na niego cały czas. Potem całowałam jego szyję i wtuliłam się w tamtejsze zagłębienie. Całowałam jego tors. Chłopak był coraz bardziej podniecony, ale cały czas udawał, że nic to na nim nie robi, ale kiedy moja ręka zjeżdżała z jego torsu na dół, wziął mnie za ręce i przyciągnął do siebie.
- Jeszcze nie sprawiłaś, że wykrzykuję twoje imię, ale wystarczy...
- Nie! - rzuciłam się na niego. Całowaliśmy się bez opamiętania jakbyśmy mieli zrobić to ostatni raz. W końcu Lou chciał mieć wolny dostęp do moich górnych partii ciała i rozpiął mi stanik, a ja go zdjęłam. Potem był czas na moje majtki, które równie szybko znalazły się na podłodze. Zostały tylko bokserki Tommo, więc chłopak sięgnął po nie i zsunęły się aż do jego stóp. Wziął je i rzucił nimi o drzwi. I tak byliśmy cali nadzy, ale nikt nie patrzył na intymne miejsca drugiej osoby. Patrzyliśmy się na siebie i całowaliśmy się przez resztę wieczora, aż wyszedł księżyc, a zegary pokazywały godzinę 23:30. Louis przykrył nas kołdrą, przyciągnął mnie do swojego torsu. Patrzył na mnie dopóki nie zasnęłam, a resztę nocy spałam kamiennym snem. On też. Oboje byliśmy wyczerpani.
- Haha...nie założę tego...głupi chyba jesteś... - lampił się cały czas na baaardzo skąpe bikini w kolorze czarnym z koronką w tym samym odcieniu.
Zabrał maluutki komplecik z sterty, spytał mnie czy to mój rozmiar. Ja za bardzo nie wiedziałam o co loto, więc powiedziałam, a on pociągnął mnie i staliśmy już w kolejce. Mówiłam mu, żeby nie kupował, ale on swoje. Kiedy zagroziłam mu, że nawet tego nie założę, powiedział, że w takim razie pójdzie do innych sklepów i kupi jeszcze bardzie skąpe, więc się zamknęłam. Po wyjściu ze sklepu, wsiedliśmy do jego Bentleya (chociaż jest zima, nadal nieśnieżna, ale jest). I pojechaliśmy do JEGO domu.
Kiedy w końcu dojechaliśmy, wyskoczył ze swojego siedzenia i podbiegł do drzwi od mojej strony i dżentelmeńsko otworzył je. Wysiadłam i przewróciłam oczami udając, że nie zrobiło to na mnie wrażenia. Kiedy przechodziłam obok klepnął mnie w tyłek. Odklepnęłam mu i tak narodziła się zabawa w przekomażania nawzajem. Weszliśmy do domu i pierwsze co było to kolejne klepnięcia w tyłek. Ja uciekałam przed nim. Pobiegłam na górę do sypialni i ukryłam się za szafą.
Wtedy on wszedł do pokoju i szukał mnie. Ja jeszcze bardziej się skryłam i odwróciłam wzrok od niego. Było to cholernym błędem, bo znalazł mnie, a ja się nie zorientowałam dopóki nie poczułam jego dłoni na swojej buzi. Chciałam krzyknąć, ale nie zdążyłam. Przyparł mnie do ściany i szepnął:
- Nie krzycz...a teraz zabawimy się bardziej - krążył dłonią po moim udzie - po coś w końcu kupiłem ci to bikini... - uwolniłam się od jego dłoni i spytałam...było to dosyć dziwne pytanie...
- Chcesz, abym zrobiła ci striptiz?
- Noo...jeśli tak to nazywasz...masz pół godziny na przygotowanie się. Aha...zrób sobie makijaż i żebyś wyglądała tak..hmm...no wiesz...tak wow...
- No dobra...to ja już idę...A ty?
- A ja będę czekał...
- Ok... - podeszłam do torby z zakupami, wyjęłam komplet i poszłam do łazienki. Sprawdziłam dokładnie czy dobrze zamknęłam, żeby nie było tej samej historii co rano...wzięłam prysznic i umyłam włosy. Po tym zajęłam się suszeniem ich, ale tylko do tego stopnia, aby były bardziej lokowane niż mam zwykle, więc zostały trochę wilgotnawe. Założyłam ten okrooopny strój i zrobiłam makijaż. Nie chciałam wyglądać za wyzywająco, więc zrobiłam lekki. Spojrzałam w lustro i nie mogłam uwierzyć...może nie wyglądałam jak dziw*a, ale mój wygląd był kontrowersyjny! Podeszłam do wieszaka i zdjęłam z niego szlafrok Louis'a. Był trochę przydłudawy, ale mógł być.
Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Tommo leżącego w samych bokserkach na jego łóżku. I ten jego nagi tors...mmm...
- Em...gotowy?
- Jak nigdy. - przeciągnął się słodko i patrzył na mnie tymi pięknymi niebieskimi oczami. Jak na komendę zrzuciłam z siebie szlafrok i stałam przed chłopakiem prawie naga...
- Może być...?
- No, no...teraz musisz mnie zwalić z nóg.
- Przecież leżysz...
- No to musisz doprowadzić mnie do takiego stanu, że będę wykrzykiwał twoje imię...
- No...dobra. Postaram się...ale uwierz. Zadowolę cię.
- No...zobaczymy. - podeszłam do framugi od drzwi od łazienki i zsunęłam się po niej na dół, kręcąc przy tym biodrami. Potem przeniosłam się na dywan. Leżałam na nim i robiłam urocze miny i pozy na leżąco i niekiedy na siedząco. Jak kot weszłam na łóżko i dotykałam torsu Louis'a, patrząc na niego cały czas. Potem całowałam jego szyję i wtuliłam się w tamtejsze zagłębienie. Całowałam jego tors. Chłopak był coraz bardziej podniecony, ale cały czas udawał, że nic to na nim nie robi, ale kiedy moja ręka zjeżdżała z jego torsu na dół, wziął mnie za ręce i przyciągnął do siebie.
- Jeszcze nie sprawiłaś, że wykrzykuję twoje imię, ale wystarczy...
- Nie! - rzuciłam się na niego. Całowaliśmy się bez opamiętania jakbyśmy mieli zrobić to ostatni raz. W końcu Lou chciał mieć wolny dostęp do moich górnych partii ciała i rozpiął mi stanik, a ja go zdjęłam. Potem był czas na moje majtki, które równie szybko znalazły się na podłodze. Zostały tylko bokserki Tommo, więc chłopak sięgnął po nie i zsunęły się aż do jego stóp. Wziął je i rzucił nimi o drzwi. I tak byliśmy cali nadzy, ale nikt nie patrzył na intymne miejsca drugiej osoby. Patrzyliśmy się na siebie i całowaliśmy się przez resztę wieczora, aż wyszedł księżyc, a zegary pokazywały godzinę 23:30. Louis przykrył nas kołdrą, przyciągnął mnie do swojego torsu. Patrzył na mnie dopóki nie zasnęłam, a resztę nocy spałam kamiennym snem. On też. Oboje byliśmy wyczerpani.
***Sylwester***
W końcu nastał ten dzień! Ostatni dzień roku! Nikt nie wiedział czemu, ale Louis zaproponował mi mieszkanie na stałe u siebie. Ja się zgodziłam, pojechaliśmy po moje rzeczy i mój domek zostanie na długi czas sam. Teraz, kiedy spacerowaliśmy po parku, byliśmy oficjalnie parą. Chodziliśmy za rękę. Niekiedy ktoś widział nas jak się pocałowaliśmy. Chloe mówiła teraz na Louis'a wujek. Byliśmy na urodzinach młodej i okazało się, że dostała od chłopaka piękną sukienkę, o jakiej marzyła. A teraz - jest Sylwester! No i randka! Podniet!
- Dzisiaj w końcu zobaczę cię w tej sukience...
- A ja ciebie pierwszy raz w garniturku...
- Jak chcesz, mogę przyjść nagi...
- Wiesz co...wolę garnitur...
- To idź się przygotować. Albo ja idę do łazienki pierwszy, bo będziesz tam siedziała cały dzień. Daj mi pół godziny.
- Ok. A ja przygotuję sobie parę akcesoriów. - po pół godzinie Lou wyszedł z łazienki i poszedł do oddzielnej garderoby. Miałam godzinę na przygotowania. Mało czasu...
Jako pierwsze - wyprysznicowałam się i znów umyłam włosy. Po szybkim prysznicu wysuszyłam włosy. Ubrałam się w sukienkę od Louis'a i podmalowałam rzęsy maskarą i nałożyłam srebrne cienie do powiek. Zrobiłam loki lokówką i założyłam buty i resztę gadżetów od Tommo. Do włosów przypięłam pojedynczego kwiata orhidei (nwm jak to sue pisze) i wyszłam z łazienki. Do torebki włożyłam telefon, portfel i zapasowy błaszczyk. No i...broń. Zawsze coś się może stać, więc lepiej być uzbrojonym. Moją bronią był rewolwer, więc jak na mój gust słabo...na koniec psiknęłam się moimi ulubionymi perfumami "Nude - Rihanna".
Zeszłam na dół i zobaczyłam tam chłopaka, który miał na sobie białą koszulę i na to założył czarną marynarkę. Do tego w tym samym kolorze spodnie i lakierowane buty. Miau!
- Widzę, że już jesteś gotowy... - odwrócił się i omal nie przewrócił z wrażenia.
- Villi...em...wow! Wyglądasz cudnie!
- Dziękuję. A ty tak...poważnie i dorośle.
- Wiesz...22 lata to człowiek...
- Nie zaczynaj! Chodźmy. - kiedy obok niego przechodziłam klepnął mnie (znooowuuu) w tyłek. Stanęłam, zerknęłam w jego stronę, odrzuciłam włosy na plecy i puściłam mu oczko. Weszliśmy do samochodu i pojechaliśmy.
- Dokąd mnie wywozisz? Mam nadzieję, że nie do lasu...
- Nie. - jechaliśmy ok. pół godziny, kiedy dojechaliśmy do Tamizy, powiedział, żebym.zamknęła oczy i nie otwierała dopóki nie powie. Kiedy otwierał drzwi, usłyszałam szum wody, śpiewy i muzykę. Dało się również słyszeć kilka fajerwerków. No...była już 21:00. Poczułam jego oddech na swojej szyi.
- Już? Mogę otworzyć?
- Nie. - wziął mnie na ręce, a kiedy usłyszałam jak rąbnął o dach samochodu i przeklinał, zaczęłam się śmiać jak głupia.
- Tak...baaardzo śmieszne... - burknął niezadowolony. Zamknął samochód i muzyka stawała się coraz głośniejsza.
- Możesz otworzyć oczy. - otworzyłam i zobaczyłam przed nami wieelki budynek, na którego szyldzie było napisane "The Oxo Tower Restaurant" - jedna z najlepszych restauracji w Londynie! Z widokiem na panoramę całego miasta!
- O Jezzuu...Louis...
- Tak Misiu?
- To najwspanialszy prezent z okazji zakończenia tego roku. Przytuliłam go.
- To co? Wchodzimy?
- Jasne. - przed budynkiem stał ochroniarz.
- Cześć Jake!
- No cześć stary! Jak leci?!
- Bardzo dobrze! Mam wspaniałą dziewczynę Violettę. Villi to Jake, Jake to Villi. - podaliśmy sobie dłonie i weszliśmy z Tommo do holu. Trzeba napomknąć, że wspaniałego holu. Podeszła do nas jakaś dziewczyna [...] CDN.
- Dzisiaj w końcu zobaczę cię w tej sukience...
- A ja ciebie pierwszy raz w garniturku...
- Jak chcesz, mogę przyjść nagi...
- Wiesz co...wolę garnitur...
- To idź się przygotować. Albo ja idę do łazienki pierwszy, bo będziesz tam siedziała cały dzień. Daj mi pół godziny.
- Ok. A ja przygotuję sobie parę akcesoriów. - po pół godzinie Lou wyszedł z łazienki i poszedł do oddzielnej garderoby. Miałam godzinę na przygotowania. Mało czasu...
Jako pierwsze - wyprysznicowałam się i znów umyłam włosy. Po szybkim prysznicu wysuszyłam włosy. Ubrałam się w sukienkę od Louis'a i podmalowałam rzęsy maskarą i nałożyłam srebrne cienie do powiek. Zrobiłam loki lokówką i założyłam buty i resztę gadżetów od Tommo. Do włosów przypięłam pojedynczego kwiata orhidei (nwm jak to sue pisze) i wyszłam z łazienki. Do torebki włożyłam telefon, portfel i zapasowy błaszczyk. No i...broń. Zawsze coś się może stać, więc lepiej być uzbrojonym. Moją bronią był rewolwer, więc jak na mój gust słabo...na koniec psiknęłam się moimi ulubionymi perfumami "Nude - Rihanna".
Zeszłam na dół i zobaczyłam tam chłopaka, który miał na sobie białą koszulę i na to założył czarną marynarkę. Do tego w tym samym kolorze spodnie i lakierowane buty. Miau!
- Widzę, że już jesteś gotowy... - odwrócił się i omal nie przewrócił z wrażenia.
- Villi...em...wow! Wyglądasz cudnie!
- Dziękuję. A ty tak...poważnie i dorośle.
- Wiesz...22 lata to człowiek...
- Nie zaczynaj! Chodźmy. - kiedy obok niego przechodziłam klepnął mnie (znooowuuu) w tyłek. Stanęłam, zerknęłam w jego stronę, odrzuciłam włosy na plecy i puściłam mu oczko. Weszliśmy do samochodu i pojechaliśmy.
- Dokąd mnie wywozisz? Mam nadzieję, że nie do lasu...
- Nie. - jechaliśmy ok. pół godziny, kiedy dojechaliśmy do Tamizy, powiedział, żebym.zamknęła oczy i nie otwierała dopóki nie powie. Kiedy otwierał drzwi, usłyszałam szum wody, śpiewy i muzykę. Dało się również słyszeć kilka fajerwerków. No...była już 21:00. Poczułam jego oddech na swojej szyi.
- Już? Mogę otworzyć?
- Nie. - wziął mnie na ręce, a kiedy usłyszałam jak rąbnął o dach samochodu i przeklinał, zaczęłam się śmiać jak głupia.
- Tak...baaardzo śmieszne... - burknął niezadowolony. Zamknął samochód i muzyka stawała się coraz głośniejsza.
- Możesz otworzyć oczy. - otworzyłam i zobaczyłam przed nami wieelki budynek, na którego szyldzie było napisane "The Oxo Tower Restaurant" - jedna z najlepszych restauracji w Londynie! Z widokiem na panoramę całego miasta!
- O Jezzuu...Louis...
- Tak Misiu?
- To najwspanialszy prezent z okazji zakończenia tego roku. Przytuliłam go.
- To co? Wchodzimy?
- Jasne. - przed budynkiem stał ochroniarz.
- Cześć Jake!
- No cześć stary! Jak leci?!
- Bardzo dobrze! Mam wspaniałą dziewczynę Violettę. Villi to Jake, Jake to Villi. - podaliśmy sobie dłonie i weszliśmy z Tommo do holu. Trzeba napomknąć, że wspaniałego holu. Podeszła do nas jakaś dziewczyna [...] CDN.
10 komentarzy:
Lepszego bloga nie czytałam / Jullaxxx
Lepszego bloga nie czytałam / Jullaxxx
mam nadzieję,że zdajesz sobie sprawę jak świetny jest ten blog??? ale poważnie świetny:*/susann
zajepisty, jest genialny :)
nieskazitelne te twoje rozdziały ;)
ekstra ! amazonka1999
zaje...naj
najpierw przeczytałam 2 cz. :P ten też the best Fanka51
czytam ten rozdział poraz 4............ nina anonima
fajne alicja 5665
Prześlij komentarz