piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 20

- Nigdzie nie idę!
- Skoro jej bronisz to mówię to oficjalnie. Zrywam z tobą. - wyszłam z pokoju, a następnie jego domu. Cholera! Samochód został pod klubem! Ja nie mogę... no....spacerek pieszo chyba nie zaszkodzi. W końcu, jest dopiero prawie trzecia nad ranem! (wyczuwacie ten sarkazm?). Louis nie gonił mnie. I dobrze. Chciałam pobyć sama. Zeszłam na alejkę i szłam nią dopóki nie spotkałam się z ulicą. Było bardzo mało samochodów. Przeszłam przez ulicę i szłam dalej chodnikiem.

***Jakiś czas później***

  Na szczęście już byłam w domu. W klubie ludzie szaleli, ale ja nie miałam na to ochoty. Byłam śpiąca, więc cud, że dojechałam na miejsce bez szwanku.
  Poszłam pod szybki prysznic i przebrałam się w piżamę, którą  znalazłam w szafie, która jak się okazało nie była całkiem pusta. Położyłam się do łóżka i nawet nie wiem, kiedy odpłynęłam w krainy Morfeusza.

***Louis***

  Przez jakiś czas nie mogłem zasnąć. W głowie miałem to jedno zdanie: "Zrywam z tobą". Byłem taki nieogarnięty, że nawet nie zauważyłem, kiedy Villi wyszła. Nie chciałem z nią gadać, bo tak szczerze to mnie wkurzyła... Chociaż? Trochę racji miała. Czemu mi się takie coś przydarzyło, a nie komuś innemu?! To straszne.
  Od natłoku myśli trochę rozbolała mnie głowa, ale kiedy w końcu poszedłem spać wszystko było w normie. Prawie wszystko...nie spała ze mną kobieta tylko byłem sam.

***Chloe***

Jak ja mogę spać, jak oni się całą noc kłócą?! Chyba o mnie zapomnieli. Tym lepiej. Zakradnę się do nich i posłucham o co tyle krzyczą.
  Wyszłam z łóżka i na palcach zeszłam po schodach na dół.
- Ale jak mogłaś zrobić to córce?!
- Violetta nie jest moją córką i dobrze o tym wiesz! Chloe jest naszym dzieckiem, ale ona nie!
- Twoim.
- Nie rozumiem...
- Chloe jest twoim dzieckiem nie moim...kiedy chciałaś mi o tym powiedzieć?
- Em...em...Henry! No bez przesady!
- Jak myślisz? Od kiedy wiem?!
- Od teraz.
- Nie! Od zawsze! Po porodzie zrobiłem test ojcowski. I co wyszło? 1%!!!! 1, a nie 100%!!! Kto jest ojcem?!
- Louis...
- Jak Louis? Chloe ma 7 lat, a on 22!!! To zaledwie 14,15 lat różnicy! Nie jest taki.głupi!
- Zmusiłaś go...wiesz, że to jest karalne?!
- Wiem. Zostawmy ten temat.
- Dobrze. Odpuszczę ci, ale tylko jeden raz. Jutro pogadamy. - schowałam się we wnęce, żeby mnie nie widzieli. Przeszli obok i weszli na górę. Nawet już chyba nie sprawdzali czy śpię... Idę spać. O! Jutro chyba sobota. Sobota, czyli nocowanie u cioci! W sumie to moja siostra...kto kazał mi na nią mówić ciocia? A tak...mama... ile ja bym dała za to, żeby Viola była moją mamą...

***Violetta***

  Robiłam śniadanie. Dzisiaj spotkanie z Chloe. Ciekawe kto ją przywiezie? Bo jeśli to będzie Emma to ją chyba zastrzelę!
  Nagle usłyszałam telefon. Odebrałam.
- Halo? Viola? Przemyślałem to i chcę to zgłosić na policję.
- Louis. To świetnie! Tylko czemu mi o tym mówisz?
- Bo chcę, abyś była świadkiem.
- Ok. Tommo. Przyjedź do mojego domu. To nie rozmowa ns telefon.
- Spoko. Będę za godzinę.

______________________________________
Jakie miłe komentarze pod wcześniejszym rozdziałem! Dziewczyny! Nie krępujcie sie! Czemu z anonima? Ale teraz na serio. Nie podoba ci się? To nie czytaj! Mówię na prawdę i nie, nie zawiesze bloga. / Lady Blues

4 komentarze:

Unknown pisze...

Zarąbiste please next

Anonimowy pisze...

Szkoda, że nie zawiesisz. To jest jeszcze większe gówno niż poprzednie.

Anonimowy pisze...

love it <3 the best ;)

Unknown pisze...

Świetne *_*