czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 30

- Doktorze? Co z nią?
- Na szczęście wszystko dobrze, ale mogło się to skończyć tragicznie dla dzieci. Pani Charms prawie poroniła. Proszę uważać. Widać, że jest spięta i się bardzo denerwuje. Następnym razem może to się skończyć śmiercią albo dzieci, albo pani narzeczona...wie Pan...żegnam.
- Dziękuję. - byłam podenerwowany jak nigdy...

***Wspomnienie***

- Co się dzieje?!
- Louis...boli...- No nie! Zemdlała! Cholera! Co robić?!
  Zaniosłem ją z powrotem do szpitala i zawołałem po najbliższego lekarza, bądź pielęgniarkę, nie wiem. To się dla mnie nie liczy. Tylko jej zdrowie. To ją przerosło...śmierć, dzieci, zaręczyny...muszę dać jej chwilę wytchnienia...mam nawet pomysł od kiedy się jej oświadczyłem. Może to wyjdzie...ale co jeśli ona...jeśli ona się nie zgodzi? Co jeśli to nie dojdzie do skutku?...Byłbym załamany....nie...nie mogę tak myśleć...to musi wypalić. Dobra...plan jest następujący...muszę tylko zadzwonić do chłopaków...będą na mnie wkurzeni, ale Zayn'owi się to napewno spodoba...

***Koniec wspomnienia***

***Violetta***

  Obudziłam się...cholera...głowa bardzo pulsuje...coś jest nie tak, powiem Lou...em...tylko jest mały problem, gdzie on jest? Gdzie ja jestem?! To na pewno nie jest mój dom! Zapach też jakiś taki...znajomy, ale okropny...czyżby - szpital??? Coś nie gra, boooo....ja już wyszłam ze szpitala przecież...dobra...chcę mi się spać...i jeszcze ta głowa...może to tylko sen...głowa? Ja myślę o łbie, a mnie tak napinkala brzuch, że się posrać można...
Zasnęłam...

***Chloe***

  Kompletnie nie wiem co się dzieje...panowie w odblaskowo-czarnych strojach nie chcą mnie wpuścić do domu...Rozumiem, że coś się mogło stać, ale bez przesady...do swojego domu już wejść nie można?!

***Szpital***

  Wszedłem do sali, na której leżał mój skarb. Musiałem ją zobaczyć...akurat spała, ale nic nie szkodzi, przynajmniej była przy mnie... bardzo się bałem, bo ma dopiero 20 lat...może nie jest nastawiona na ciążę tak psychicznie...? Oby tylko nie poszła na skrobankę z załamania... ile to zostało miesięcy do porodu? Hmm...tak listopad, grudzień powinna urodzić...może urodzi w moje urodziny! To byłby dla mnie prezent!
   Z zamyśleń wyrwał mnie jej słaby głos.
- Loulou?
- Tak Misiu?
- Brzuch mnie boli...co ja tu robię?
- Zemdlałaś ze zmęczenia kochanie...cholera...
- Co się stało?!
- Zapomniałem o Chloe!
- Leć po nią, mną się nie przejmuj.
- Jeśli młoda nie będzie zmęczona to przyjedziemy. Ale mam nadzieję, że jutro będziemy mogli ciebie odebrać. Kuruj się... - Pocałowałem ją, przytuliłem i poszedłem do samochodu. Dobra Tomlinson...weź się w garść...pierwszy dzień spędzony sam na sam z córką... nie spieprz tego...

_______________________________________
Witam po długiej przerwie. Bardzo przepraszam za krótki rozdział, w którym się nic nie dzieje, ale to był ten problem nie dodania rozdziału na czas....nie potrafiłam go napisać...proszę o komentarze. I tak jak obiecałam będą w tym tygodniu dodawane następne rozdziały tylko jest mały haczyk. Musi być przynajmniej 5 komentarzy. Więc...
          5 KOMENTARZY = NEXT ROZDZIAŁ
/ Lady Blues

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Emm... rozdzial jest chaotyzny, ale fabula jest zarabista. A co do narodzin dziecka swietnie wymyslilas, w urodziny Lou :-)

Unknown pisze...

Ekscytujące.

Kasia Styles pisze...

Super jest ten rozdział kocham to jakże zacne opowiadanko hahaha a tak na serio to rozdział perfekcyjny
KC i zapraszam do mnie

od-marzen-do-milosci.blogspot.com

wiek-liczba-dojrzalosc-wybor.blogspot.com

Sorry za spam =)

Unknown pisze...

:)

Anonimowy pisze...

Rozdzial jest ekstra! :-)
Anonimowa 2001

Anonimowy pisze...

Rozdzial powalajacy i supcio!
A tu zapraszam na bloga, mam nadzieje, ze sie spodoba
http://thebestonedirectionstories.blog.pl/

Anonimowy pisze...

Tak w koncu rozdzialek sram normalnie zaje*** /Susanne