wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 33


***Oczami Louis'a***

  Widząc niepewność i strach w oczach mojej ukochanej, wziąłem za rękę "mamusię" i wyszedłem z nią z sali, na której leżała Viola. Wiem, co zrobiła mojej kruszynce, jak miała te kilkanaście lat. Ja rozumiem, że życie jest trudne, ale opuścić córkę, kiedy dorasta? Masakryczna głupota... Znam Violettę i wiem, że szybko wybaczyć, to nie wybaczy.
- Mogę wiedzieć, co pani tu robi?
- Kim pan jest?! Kim jest ta dziewczynka?! Czy to córka Violetty?!
- Jestem przyszłym mężem pani córki. Chloe to moja córka. Co do naszych dzieci....nie musimy ich planować, bo będzie ich gromadka.
- O mój drogi Boże....jak ona się zmieniła...moja córunia...ma dopiero 20 lat...mam nadzieję, że dobrze wybiera...jak masz na imię?
- Louis. Louis Tomlinson.
- Clara Ann Charms, miło mi.
- A mi tak właśnie nie za bardzo...wie pani co przeszła przez pani odejście Viola?!
- Wiem, że to zabrzmi bardzo głupio i tuzinkowo, ale....nie miałam innego wyboru.
- Już to słyszałem...
- Mogę ci wszystko powiedzieć. - popatrzyłem w szybę dzielącą mnie i moją ukochaną oraz córkę. Pokazałem palcem w stronę wyjścia. Zrozumiała. Tak mi się wydaje. Przyglądała się swojej matce jak w obrazek Maryni. Przeprowadziłem moją przyszłą teściową po schodach, aż znaleźliśmy się na placu przed szpitalem. Tam usiedliśmy i wsłuchałem się w historię Violi, jej matki i ojca. Nie powiem...nie spodziewałem się, że wina nie była pani Charms, tylko....ojca...!

***Wstęp do wspomnienia***

  Niby szczęśliwa rodzina. Matka, ojciec i córka. Wszystko super. Nie dosyć, że wesoło to bogato. Zarobek ojca na miesiąc wynosi pół miliona dolców. Skąd tyle kasy? Rodzinna firma zajmująca się sprzedażą domów. Ze względu na to, że pan Charms tyle zarabiał jego małżonka nie musiała pracować. Zresztą nie mogłaby jak...nie miała żadnego doświadczenia. Może poza tzw. "dawaniem dupy". I tu pojawia się informacja, jak rodzice małej Violetty się poznali...tu dopiero zaczyna się historia...


***Wspomnienie***

  Młody biznesmen liczący zaledwie 20 lat nie chciał nigdy kobiety na stałe, ale kiedy poznał pewną 18-latkę i zakochał się na zabój. Kim była owa dziewczyna? Niestety... los jej nie sprzyjał...była zmuszoną do dziwkarstwa prostytutką. Urzekła go swoją urodą i tym, że nie miała pieniędzy. Chciał jej pomóc. Najpierw ją "odkupił" od szefa dziewczyny, a potem się jej oświadczył. Najpierw nie chciała się zgodzić mówiąc, że zmarnuje mu życie, ale on nawet nie chciał tego słuchać. A więc....byli małżeństwem 14 lat...potem pan Charms ją zdradził, a następnie porzucił mamę Violi. 12-letnia wówczas dziewczyna nic nie wiedziała i kiedy Clara Ann odeszła myślała, że to jej wina.

                I myśli tak do dzisiaj....

***Oczami Louis'a***

- Czyli ojciec Violetty przez całe 8 lat oszukiwał moją narzeczoną?! Co za sku^^^syn....
- To był dobry człowiek...pomógł mi...Emmie też pomógł...w ten sam sposób co mi....
- I pani to tak po prostu przyjęła ze spokojem?!
- Po pierwsze bądzmy na "ty" ,a po drugie oczywiście, że byłam na niego wściekła, ale kochałam go ponad życie. Chciałam, żeby był szczęśliwy. Gorsze było to, że zabrał mi moją córkę...
- Jedyną córkę...
- Widzisz...najlepsze jest to, że nie jedyną...
- Co proszę?! Viola ma rodzeństwo?
- Tak. Valerie ma 18 lat i mieszka w Miami.
- Ale Viola nic mi nigdy nie mówiła!
- To jest bardziej skomplikowane niż myślisz...ojciec Violi nie był ojcem Valerie. Zdradziłam męża wcześniej niż on mnie. Kiedy byłam chyba w 3 miesiącu zauważyłam, że rośnie mi brzuch. Poszłam do ginekologa i moje obawy potwierdziły się....uciekłam od rodziny, żeby się to nie wydało. Viola była mała, dlatego nic nie pamięta. Zostawiłam Valerie u kochanka, kiedy już odstawiłam mleko. Valerie miała tak około 6 miesięcy. Steven - mój kochanek zrozumiał i odwiedzałam córkę codziennie, kiedy Viola była w przedszkolu, szkole....potem ojciec Violetty się dowiedział i powiedział, że mam się wyprowadzić. Jak się w sądzie okazało miał kochankę od roku. Ze mną gorzej....ja miałam od 10 lat. Po tym związałam się ze Steven'em ,byłam jego żoną kilka lat, ale niestety zginął 2 lata temu w wypadku samochodowym....no to...wszystko już wiesz....tyle nawet Viola nie wie.
- A ta Valerie?
- Tak?
- Czemu wyjechała?
- Ojciec zmarł, a ja zgodziłam się, żeby robiła karierę. Została modelką. Zgodziłam się tylko dlatego, że chciałam, żeby spełniała marzenia.
- Mam coś mówić...
- Nie. Sama jej powiem, ale jeszcze nie teraz. I dziękuję, że mnie wysłuchałeś Louis. Cieszę się, że moja córka ma takiego świetnego faceta.
- Dziękuję...niech pani pójdzie do Violi, a ja zabiorę małą.
- Moment! Ile masz lat???
- 21, a coś się stało?
- Chloe jest adoptowana?
- Nie. Jestem jej biologicznym ojcem.
- Ale....jak...ta dziewczynka nie ma 3 lat...ona ma co najmniej 8...
- Już 7 lat.
- Eee...
- Długa historia. Proszę popytać Violę.
- Dobrze. Odeślę Chloe, niech pan poczeka na korytarzu.
- OK.- Poszliśmy do szpitala i po chwili wyleciała z niego moja córka.
- Cześć tatku. Długo was nie było...
- Przepraszam kochanie. Wynagrodzę ci to.
- Jak?! Jak?!
- Co powiesz na lody?
- Super!!!

***Jakiś czas później***

- Poproszę 2 razy po 2 kulki.
- Jakie smaki?
- Chloe?
- Em... czekolada i truskawka.
- A ja poproszę melon i arbuz.
- Proszę bardzo.
- Dziękujemy. Ile płacę?
- 6 dolarów. Do widzenia.

- Tato? Co teraz?
- Idziemy do domku i obejrzymy jakiś fajny film. Ty wybierasz.
- No to...może...co powiesz na...Hmm..."O północy w Paryżu"?
- A ty co? Romanse od 12 lat oglądasz?
- A czemu nie?
- Niech ci będzie... - przechodziliśmy właśnie obok Biura Turystycznego. Zobaczyłem kilka ofert i nagle stanąłem jak wryty. "Plan czas zacząć". Dawno to planowałem, ale teraz można to w końcu zrobić. Wyjadę z Villi i Chloe na małe wakacje, na których...ha! Niespodzianka!
- Chloe, jedziemy na wakacje.
- Ale super! A gdzie?
- Co powiesz na...Nową Zelandię?!
- Wow!!!
- Nic nie mów nikomu. Nawet mamie.
- Dobrze. Aha. Mama jest oficjalnie moją mamą.
- Cieszę się. To chodź, bo już jesteśmy na przystanku autobusowym.
- Jedziemy?
- Nie chcę słuchać twojego stękania, że bolą cię nogi.
- Obiecuję, że nie będę!
- No dobra...zobaczymy. - "Nie wierzę w to, haha".


        10 KOMENTARZY =  ROZDZIAŁ 34

10 komentarzy:

Unknown pisze...

No next!!!! Fajny rozdział

Anonimowy pisze...

ohohoho ZAJEB***** PISZ TAK DALEJ :*/SUSSANNE

Anonimowy pisze...

Podoba mi sie bardzo. Naprawde bardzo, bardzo fajny :-)

Anonimowy pisze...

Ekstra! Jak zawsze zaskakuje swoja odmiennoscia (pozytywnie oczywiscie )

Anonimowy pisze...

Super! Niesamowicie zaskakujacy jak zawsze :-)

Anonimowa 2001

Anonimowy pisze...

Zaczepisty, ty to masz pomysly na tworczosc!

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Anonimowy pisze...

No next please ciekawty

Anonimowy pisze...

Wymiekam, jak czytam :-)

Anonimowy pisze...

Zaczepisty kochana ;-)