czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 37

"Lekarz powiedział, że wyglądam jakbym miała umrzeć. Co ze mną jest nie tak?! Było przecież już dobrze...rozumiem, że jestem młoda, ale bez przesady! Nawet 13-latki rodzą i są zdrowe! Coś musi być nie tak... Doktor mówił coś o jakiejś chorobie...ale nazwy dziwniejszej nie słyszałam... Nic Louis'owi nie powiem...znowu go okłamię, jak wtedy z tą ciążą, no ale nie może się denerwować, w końcu wszystko będzie dobrze, prawda?..." - Rozdział 32


   Myślałam o tym wszystkim i doszłam do wniosku, że coś rzeczywiście jest nie tak. Miałam ostatnio bledszą skórę i zaczęły mi wypadać włosy. Jakby tego było mało byłam cały czas wycieńczona i nawet po długim wypoczynku (jakim był np. Wyjazd na Nową Zelandię, gdzie odbył się nasz ślub) nic się nie poprawiało.
  Stwierdziłam, że muszę sprawdzić w internecie jaka choroba ma takie objawy, ale zanim to zrobiłam zajrzałam do wyników badań, które podał mi w nieotwartej jeszcze kopercie Louis. Zaleta mojego męża? Nie był wścibski. Na szczęście...
  Otworzyłam kopertę, z której wyjęłam plik papierów. Na stronie 'tytułowej' widniały moje dane. Nazwisko, imię, data urodzenia... i... Data śmierci? O co c'mon?! Z tego co było tam napisane zostały mi 3 tygodnie życia...?! Niemożliwe...
  Spojrzałam na Lou, wcześniej wciskając szybkim ruchem papiery do koperty.
- Pozwól, że zajrzę do tego sama... idę do siebie - miałam na myśli oczywiście swój gabinet.
- Em... no dobrze... tylko obiecaj mi, że jak wszystko przeczytasz to okaże się, że to tylko pomyłka...
- Loulou... obiecałabym ci wszystko... ale tego nie mogę...
- C-co?
- Daj mi przeczytać...
- Dobrze... - poszłam po schodach na górę. Przeszłam korytarzem do następnego, skręciłam w prawo i już byłam na miejscu.
  Weszłam do pomieszczenia, w którym panowała nie tylko pustka, ale także półmrok. Idealna atmosfera do poużalania się nad sobą. Wyciągnęłam po raz kolejny plik kartek i zobaczyłam to, czego obawiałam się najbardziej... Anemii, ale że moja niedokrwistość będzie mniejsze prawie o połowę niż u innych ludzi to już się nie spodziewałam...



  Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Louis? Zamiast gęstej, ciemnej czupryny, zobaczyłam blond włosy okalające główkę (jak można się domyślić) Chloe.
- Mamo? Co się stało? Tata płacze... ty siedzisz w ciemnym pokoju i nikt nie cieszy się z mojego A+ z plastyki. Widzisz? Zajęcia plastyczne z zeszłego roku się opłaciły...
- Em... świetnie córeczko. Nie chodzi o to, że się nie cieszymy tylko... mamy kilka małych problemów - 'Jakich problemów?' 'A..wiesz Chloe... umieram, ale nie martw się... będzie dobrze'. Co miałam jej powiedzieć? Że 'Mama ma anemię i pierdolnie w kalendarz za niecałe 3 tygodnie?'. 
  Po chwili do pokoju wszedł także mój zapłakany małżonek. Dziwne ... badboy i ryczy? Baba... widzę, że pomimo tego, że za niedługo będę wąchać kwiatki od spodu mam świetne poczucie humoru...
- I? - nie mógł wytrzymać.
- Chloe. Co powiesz na to, że teraz odrobisz lekcje, - Moja 'córka' chodziła do szkoły od nowego roku szkolnego. Nie to co miała z matką (Emmą), że nie chodziła nawet do szkoły prywatnej. Szkoda gadać... - a potem pokażesz mi swoją pracę, która okazała się tak świetna, że dostałaś A+?
- A nie mogę pokazać teraz?
- Hmm... no dobrze, ale zaraz pójdziesz odrobić lekcje?
- Ok... - dziewczynka zniknęła za drzwiami. Słyszeliśmy tylko szybkie kroki na panelach,a  następnie szuranie. Potem znów kroki i o to przed nami stała znów blondynka z kartką. Położyła ją rysunkiem w dół na biurku, przy którym siedziałam i niespiesznie wyszła.
- A więc? - podałam kartkę z wynikami badań Louis'owi. Od razu zabrał się do czytania. Kiedy w 3 linijce zobaczył napis 'Zgon najprawdopodobniej nastąpi w okresie 20-23.12.2014' zobaczyłam jak jego zawsze błękitne tęczówki stają się jakby wyblakłe. Jakby ktoś wylał wodę na dopiero co namalowany obraz. Efekt? Wszystko staję się mniej wyraźne i farba skapuje na dół. U Tommo wyglądało to jakoś tak, że jego oczy najpierw pociemniały, a następnie zrobiły się mokre od łez, cisnących się nad zewnątrz.Ale nie wypłynęły...
 - Czemu się nie leczyłaś?
- Bo nie wiedzia...
- Jak nie wiedziałaś! Byliśmy wtedy w szpitalu! Miałaś robione badania! I nic nie było mówione o ANEMII!! - przerwał mi.
- Może nie tak głośno? Dziecko usłyszy... Wiedziałam, że coś się nie zgadzało! Lekarz to potwierdził, ale po prostu chciałam zapomnieć i cieszyć się życiem, a ciebie nie chciałam martwić!
- I tak się nacieszyłaś, że zostało ci pieprzone 3 tygodnie! I to w dodatku niecałe! Bo dziś jest 10 grudnia! I jeszcze twój organizm ma plany paść w moje urodziny!
- Co mnie interesują twoje urodziny?! Ja chcę żyć!! - Zabolało... cholernie zabolało... Zostało mi kilkanaście dni życia, a on się wykłóca o to, że umrę w jego urodziny... - Wypie**alaj Louis.
- Misiu... - dawno mnie tak nie nazywał... 'Ale co z tego?!' - mówił głosik w mojej głowie.
- Wyjdź! - prawie krzyknęłam. Pokazałam na drzwi palcem.
- Villi...
- Wyjdź... - szepnęłam. Uczynił to, co chciałam i udał się do Chloe.
  Usiadłam z powrotem na krześle przy biurku i nie robiłam nic poza oddychaniem przez jakieś 15 minut, nawet się nie ruszałam.
  Po kilkunastu minutach gapienia się w ścianę zdrętwiała mi głowa, więc poruszyłam nią. Wtedy spostrzegłam, że zapomniałam na śmierć (bardzo śmieszne...), że cały czas leży tu rysunek mojej 'prawiecórki'. Powolnym ruchem ręki wzięłam kartkę z blatu i spojrzałam na dzieło już prawie 9-latki. Nie mogłam uwierzyć... chciało mi się wrzeszczeć, płakać, śmiać, uśmiechać się i uchlać na AMEN (cholera... co ja mam z tą śmiercią?). Rysunek prezentował się następująco:




  Chloe miała wielki talent... dlatego mimowolnie się uśmiechnęłam, ale kiedy zobaczyłam w szczegółach cały obrazek zrobiło mi się źle i poczułam, że wiem, co jest spowodowane ponurym wyglądem rysunku... Nie poświęcaliśmy w ogóle czasu małej, bo za bardzo przejmowaliśmy się ciążą... 
NO WŁAŚNIE... CO Z DZIEĆMI?! ZDĄŻĘ JE URODZIĆ?

_____________________________________________________
Witam Was trochę wcześniej z rozdziałem :) Jest to wyjątkowa sytuacja (jest 9 komentarzy), bo wyjeżdżam i do ostatniego tygodnia sierpnia mnie nie będzie, dlatego też chciałabym, abym po powrocie zobaczyła nie 10, a 20 komentarzy, tak więc

 20 KOMENTARZY = NEXT ROZDZIAŁ

Wiem, że to dużo, ale wiem także, że dacie radę, bo czytelników jest około 50 (wiem ze statystyk jakby cuś) ;) Macie na to caluuutkiiii miesiąc ;) 
Coś w końcu ciekawego zaczęło się dziać w Hope xD Jak Wam się podoba akcja? O ile się wgl podoba? 

Zapraszam też do zakładki Bohaterowie - została ona zaktualizowana, więc znajdziecie tam wszystkich ważnych bohaterów, a także będziecie wiedziały jak oni wyglądają ;) Poza Emmą xD

I jeszcze jedna sprawa... chyba nie zrozumiałam komentarza:



"Anonimowy 19 lipca 2014 17:23
Twojego bloga czytam od niedawna, ale nadrobiłam całe zaległości. Strasznie mi się spodobał :D
Poleciła mi go współautorka blog, jak niektórzy uznali "techniczna". Podobno zna Cię osobiście ;)"


Na tym blogu nie ma żadnej współautorki xD Piszę wszystko sama; tak samo jest ze sprawami technicznymi bloga - wszystko robię sama. Jeśli mogłabyś (Fizzy) to wytłumacz mi komentarz xD Poza tym... zna mnie osobiście? Nie czaję chyba czaczy xD... dobra, nie przynudzam... pamiętajcie! :


20 KOMENTARZY = NEXT ROZDZIAŁ

/ Lady Blues

10 komentarzy:

Unknown pisze...

Jezu cudo!

Anonimowy pisze...

Świetny rozdział :3
Zapowiada sie ciekawie xx

Anonimowy pisze...

Mam nadzieję, że Viola nie umrze, a już szczególnie nie w urodziny Lou. Chyba, że to dzieci urodzą się 24.12. :O.
Bardzo ładny rysunek. Wyraża masę emocji pozytywnych i negatywnych. Teraz wszystko się łączy r.32 i to. Anemia hmm dawno o niej nie słyszałam. Dobre i to, że jest do wyleczenia.

Anonimowa 2001

Unknown pisze...

Niezły :) nie przywidywałam takiego zwrotu akcji.

Anonimowy pisze...

Życzę im, jak najlepiej! Mam nadzieję, że wszystko zakończy się pomyślnie ;)

Nina

Anonimowy pisze...

Też liczę na Happy Endzik!

Paula

Anonimowy pisze...

Bardzo dobrze, że zaznaczyłaś fragment 32 rozdziałów. Myślę, że nie uśmiercisz głównej bohaterki i całość zakończy się dobrze. Na szczęście ów choroba jest uleczalna :)

Anonimowy pisze...

Boski :*
Wybacz, że nie napiszę więcej, ale jest przed. 1 i nie ukrywam, że chcę spać :P

Aga

Anonimowy pisze...

Uff... nareszcie tu dotarłam. Trochę czasu mi to zajęło aż przeczytałam wszystkie rozdziały, ale inaczej nie ogarnęłabym się w akcji.
Nie mogę się doczekać nn. :)

Kacha.

Lady Blues pisze...

Miło mi to słyszeć :) / Lady Blues