Wracałam do domu w deszczu. Jednak ten dzień był ostatnim dniem ładnej pogody...nie chciało mi się wracać do biura, więc od razu skierowałam się na autostradę. Jechałam 100 na godzinę, kiedy znak obwieścił, że centrum Londynu będzie za 3 kilometry, więc zjechałam na pas, który prowadził na obrzeża centrum i po następnych 20 minutach parkowałam samochód w garażu. Po pół godzinie byłam już umyta i mogłam iść spać. Była dopiero 21:00, ale byłam bardzo zmęczona po długiej jeździe. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam, bo obudziłam się, kiedy było już jasno. Spojrzałam na budzik stojący na stoliczku nocnym, który pokazywał godzinę 8:00!!! Jestem spóźniona do pracy! Nie wyrobię się w godz.! Zerknęłam w stronę budzika poraz drugi i z ulgą stwierdziłam, że się myliłam...na szczęście była dopiero 7:00, a pracę zaczynam od 9:00. Stwierdziłam, że ostatnio jestem rozkojarzona, bo jak sobie uświadomiłam rzeczywiście miałam zapisać chrześnicę na jakieś zajęcia artystyczne. Obiecałam jej to już na nowy rok szkolny, ale jakoś zapomniałam...sięgnęłam po telefon, który znalazłam też na stoliczku nocnym. Napisałam SMS-a do Chloe, że znalazłam już tą pracownię, a po 5 minutach, które nadal spędziłam w łóżku, dostałam odpowiedź: " Dzięki ciocia! Ty to zawsze pomożesz! Podasz adres? Zapoznam się z wymaga....jak to się pisze? Mama mówi, że wymaganiami. xoxo" Uśmiałam się w duchu i odpisałam. W sumie ma dopiero 8 lat, ale jest bardzo mądra. Wyszłam w końcu spod kołdry i poszłam się odświeżyć. Potrzebowałam tego! Kiedy byłam już po prysznicu i umyciu zębów ubrałam się i nałożyłam na swoją twarz trochę pudru, który i tak nie był mi potrzebny oraz użyłam maskary, wzięłam torbę, komórkę i wyszłam z mieszkania. Zwróciłam się do garażu, wcisnęłam otwartą kłudeczkę na kluczu i weszłam do auta. Odpaliłam i wyjechałam. Po wejściu do pokoju nie spodziewałam się nikogo, ale ujrzałam siedzącą na krześle Rachel. Zdziwiła mnie jej wizyta, bo nie miałam dla niej żadnych informacji. Mogłam jej tylko powiedzieć, że nie ma się co martwić, ale to by nic nie dało.
- Witam Ciebie Rachel. Nie mówiłaś, że przyjdzie...
- Ma pani jakieś wiadomości?!
- Po kolei. Poza tym, że byłam rozejrzeć się przed pani domem nic więcej nie zrobiłam.
- Ah....rozumiem...a widziała już go pani?
- Owszem. Co chciałaby pani jeszcze wiedzieć?
- Hmm...jakie będą dalsze działania? Kiedy zaczniemy coś robić?
- Wtedy kiedy pani będzie chciała i co będzie chciała.
- Ok...zacznijmy od tego, że nie pani tylko Rachel.
- Violetta. I odpowiem na twoje wcześniejsze pytanie. Tak widziałam go i z nim rozmawiałam.
- Rozmawiałaś? Po co? Myślałam, że detektyw jest bardziej...Hmm...dyskretny. - co miałam jej odpowiedzieć?! Że gapiłam się na jej chłopaka jak pierwsza lepsza? Ale w końcu powiedziałam jej prawdę...Nom...półprawdę...
- Przechodziłam obok niego, kiedy spytałam gdzie jest pracownia artystyczna. On odpowiedział i to cała rozmowa.
- Nie podrywał ciebie? - " nie no...zraniła moje uczucia...Co ja? Szmata, że miałby mnie podrywać?!"
- Nie. Zachowywał się jak porządny facet.
- Pewnie dlatego, że byliście pod domem.
- Możliwe... - dalszą część rozmowy przeszła dosyć dłuuuugo. Zaproponowała mi ten głupi test wierności, a ja głupia się zgodziłam brać w tym udział...
____________________________________
Mamy 2 rozdział, miał być dłuższy, ale jak się pisze na telefonie to zawsze wydaje się dużo. Jeśli kogoś zawiodłam to sorry. Nie wiem, kiedy dodam następny / Lady Blues
5 komentarzy:
jakie cudo wspaniale:)/susanne:) iedy next:)
Nom...miał być dzisiaj, ale...nauka. Jeśli nie wyrobię to sorry...i tak mnie nikt nie czyta
Wszyscy czytamy Gabi bloga! Bo jak nie to przyjdę do was i pozabieram wszystkie cukierki z waszych domów i je połknę w całości! Zajebisty *.*
Nie zabielaj cukielecków!!!
Nr 1xxxx
Lilaxxx
Prześlij komentarz