czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 3

  Jechałam z małą Chloe na zajęcia plastyczne. Dziewczynka była energiczna jak nigdy! Nie wiem z czego ona się cieszyła? Ja w jej wieku spaliłabym się na te wszystkie spojrzenia benkartów...No,ale to inne dziecię. Rozmawiałyśmy, kiedy poczułam nagle jak mną i Chloe rzuciło do przodu. Nic się nam nie stało, ale aucie owszem. Wyszłam z samochodu i nie mogłam w to uwierzyć! Jakaś dziwna czarna para wydobywała się spod maski... - Cholera! Głupi hebel! - kopnęłam w oponę z nogi i po chwili tego pożałowałam...poczułam taki przypływ bólu, że prawie się poryczałam...najgorsze było to, że musiałam zawieźć chrześnicę na zajęcia, a zaczynały się już za godzinę! Jeszcze gorsze było to, że byłam w połowie autostrady i nie zdąrzyłam usunąć się na pobocze... Nagle usłyszałam klakson, pomyślałam sobie, że pierwszy kierowca, który chce mi dać popalić...ale mimowolnie się uśmiechnęłam, bo ni z gruszki ni z pietruszki przede mną stał Bentley, w którym siedział niejaki Tomlinson! Trochę się cieszyłam, ale trochę zdenerwowałam. Przez głowę przeleciała mi myśl, że mnie śledził. No...ale po co miałby to robić? Wątpliwości odleciały tak szybko jak przyszły...wyszedł i stanął przede mną...Jezu...tylko nie to! Na szczęście mój rumieniec nie był widoczny...w końcu był już Październik - ciemno. - Czeeeeść... - No hej! Ty jesteś pewnie tą dziewczyną, z którą przedwczoraj rozmawiałem? - Taaaak...to ja...- ostatnie słowa wypowiedziałam ciszej, bo zauważyłam, że Chloe się na nas gapi...wiedziałam o co jej chodzi...co za dziecko... - z zamyśleń wyrwało mnie pytanie Louis'a: - Widzę, że coś z autem? - No...niestety...zadzwonię po pomoc drogową i będzie git...! - Nie mówisz z przekonaniem....- dopiero teraz zerknął w stronę mojego samochodu. Zobaczył Chloe, która zrobiła taką minę, jakby chciała powiedzieć "odwal się od mojej cioci!", chłopak oczywiście to zauważył i zaśmiał się pod nosem, i uśmiechnął się do 6-latki. Ona odwzajemniła uśmiech, a potem spojrzała na mnie i pokazała na swój nadgarstek. Najpierw nie mogłam zrozumieć o co jej chodzi, ale mnie olśniło! No pewnie! Czas! Spojrzałam na zegarek i pomyślałam, że jestem najgorszą ciotką pod słońcem! Przecież musiałam tam jakoś dojechać! - Jakiś problem? - Tak! I to duży! Moja chrześnica ma za niedługo zajęcia! - No to mam pomysł... - naszą rozmowę przerwał wielki hałas klaksonu. W tym samym czasie spojrzeliśmy za siebie. Tam zatrzymał się jakiś gość i krzyknął, że to autostrada, nie wirtualny Skype, a Louis, czego się nie spodziewałam odkrzyknął mu, żeby wypier...w chu....( i coś jeszcze...). Gostek wkurzony odjechał i dorzucił w ramach niespodzianki środkowy palec... - Hej, bez takich! Ja tu mam malutką dziewczynkę, która chłonie każdy wyraz jak gąbka! - Ok, Ok sorry. Chcę ci pomóc. Mam w samochodzie pasy i liny. Mogę twój samochód "wlec" za sobą. A wy będziecie jechały ze mną. Odwieziemy tą dziewczynkę - tu wskazał Chloe - i pomogę ci z tym - tym razem pokazał na maskę mojego autka. Byłam sceptyczna, co do jego propozycji, ale się zgodziłam. Na szczęście zdążyliśmy!!! Nawet z zapasem 10 minut...! Chloe miała teraz 2 godziny zajęć, więc musiałam do tego czasu pomyśleć o naprawie samochodu, chociaż i tak nie byłby sprawny w 2 godziny...no...i jeszcze środek transportu na powrót do domu, bo mój skarb miał u mnie nocować przez tydzień, bo moja szanowna siostra pojechała do Ameryki. Ta to miała życie! A ja śleczę tu, w Londynie... - Dziękuję ci bardzo, ale ja zadzwonię po tego mechanika... - Nieee...znam się na tym... - W to nie wątpię, ale... - Nie ma "ale", tylko naprawię ci tego grata! - Tylko nie grata! To jest mój... - spojrzałam na samochód marki Peugeot - to mój Lion... - po tych słowach Louis śmiał się jak opętany...poryczał się ze śmiechu... - ja nie byłam taka zadowolona... - zranił uczucia mojego Lionka...!!! - Co cię przepraszam śmieszy?! - Jaka nazwa...sorry, ale dla mnie ten Bentley to po prostu Bentley... - HA HA...bardzo fajnie - wyjmowałam telefon, żeby zadzwonić po tego zawodowca, ale kiedy chciałam wpisać numer, poczułam jego oddech na swojej szyi. Odwróciłam się i spojrzałam zdziwiona na jego twarz...a on po prostu...zabrał mój telefon? Co jest? - Hej, hej! To moje! Oddaj! - on miał to gdzieś i po prostu coś tam wpisał...co nie wiem, ale po chwili oddał mi telefon i podszedł do garażu. Włączył jakiś guziczek i otworzył się przede mną świat samochodów. Przed moimi oczami pojawiło się 5 samochodów i jakaś skrzynia, do której podszedł Louis. Otworzył wieko i wyjął jakąś skrzynkę, chyba z narzędziami. Wziął ją ze sobą i podszedł do maski Peugeot. Otworzył ją i chwilę odoczekał aż ten wcześniejszy dym wywietrzeje. Kiedy tak się stało zabrał się do pracy. Rozmawialiśmy przy tym. Przedstawiliśmy sobie (prawie powiedziałam mu, że wiem jak ma na imię) i trochę się poznaliśmy. Kiedy padło pytanie "kim jesteś z zawodu"i "gdzie pracujesz" trochę się speszyłam, ale powiedziałam mu, że prowadzę kwiaciarnię (co jest na szczęście prawdą). Kiedy ja spytałam go czym się zajmuje, zauważyłam zdenerwowanie u niego. W końcu powiedział, że zajmuje się samochodami. Nie uwierzyłam, ale przynajmniej trochę się o nim dowiedziałam...potem padło to pieprzone pytanie, którego się obawiałam najbardziej... - Masz chłopaka? - Nie. Tak szczerze to nigdy nie miałam... - po co ja mu to mówię...Nom...ale było to prawdą...niestety...
_______________________________
Przepraszam za taki głupi i nudny rozdział, ale najpierw nauka, potem matka mi z niewiadomych mi przyczyn zabrała komórkę, a właśnie ja zawsze piszę w notatkach...no, więc dodałam ten jak najszybciej, bo mi przyjaciółki dupę zawracały, że nie dodaję... jeśli ktoś to w ogóle czyta to komentarze mile widziane. Nawet z anonima...nwm, kiedy next./ Lady Blues <3




4 komentarze:

Unknown pisze...

cudo !! <3 next !!!

Unknown pisze...

czudo,tag koffam tego bloga i wgl <3:*

Lady Blues pisze...

Viv - ja chcę next!!! Ale tak to dzięki ;)

Unknown pisze...

Kofam to xxx
Lilaxxx