środa, 27 listopada 2013

Rozdział 5

***Violetta***

- Co tu się stało? Co jest takie ważne, że musiałam przyjechać?!
- Violu...ten sam przypadek co ostatnio...
- Znowu napad na bank i morderstwo w jednym?!
- Tym razem gościara od sejfu przeżyła, ale ochroniarzowi się nie poszczęściło.
- Hmm...w jakim stanie jest ta dziewczyna?
- Gorzej niż pobicie...
- Chcesz przez to powiedzieć, że...
- Tak...została zgwałcona...
- Jezuuu...coraz gorzej z tą bandą, która to wszystko robi!
- Czyli twoim zdaniem to jedna grupa przestępcza? W sumie...myślę tak samo.
- Co mam zrobić? Bo nie przyjechałam, żeby sobie pooglądać...
- Tak! Nie zdąrze tego zrobić sama, więc możesz zrobić połowę? - tu wskazała na 4 teczki, nie było to kuszące, ale praca to praca...
- Ok, jasne - nie no spoko...będę robiła jakieś gówno przez całyyyyy weekend! A nie! Połowę miałam przepisać na komputer do jutra! Świetnie! Wzięłam od niej teczkę z dokumentacją z dzisiejszego "wypadku"...
  Pędziłam przez ulice Londynu jak głupia! Zapieprzałam jak...Hmm...nieważne! Biegłam tak szybki jak mogłam. Byłam spóźniona na umówioną godzinę! Była już prawie 23:00!!! Tysiące myśli latało po mojej głowie...że Chloe coś się stało, że ją wywiózł, że...nie, nie. Nie zrobiłby tego!!! Wleciałam na podjazd pod moim domem i...zobaczyłam Louis'a - był zmęczony (Chloe każdego wymęczy) i na jego kolanach siedziała, a raczej spała moją malutka. On obejmował ją...jak słodko!!! Byłby świetnym ojcem...Cholera! Znowu te myśli...było zimno...więc szepnęłam:
- Hej...śpisz? - on jak poparzony prawie stanął, ale uspokoił się, kiedy mnie zobaczył. Chciał "podać" mi na ręce Chloe, ale oszepnęłam mu, żeby wszedł do domu i położył ją do łóżka. Zgodził się przytakiwając i wszedł za mną na schody prowadzące do drzwi od mojego domku. Otworzyłam je i weszliśmy do przedpokoju. Zdjęłam buty i wskazałam, żeby szedł za mną. Kiedy weszliśmy do pokoiku gościnnego położył małą delikatnie do łóżka wcześniej ściągając jej małe buciki. Zamknęłam cichutko drzwi i skierowałam się w stronę Louis'a, który schodził już po schodach. On chciał już iść, ale zagrodziłam mu ciałem przejście.
- Poczekaj! Ile płacę?
- Jak to płacisz? Za co? To była miła formalność! Lubię dzieci!
- Napewno? Zresztą się spóźniłam! - No może jedna rzecz...całus? - popatrzyłam na niego jak na idiotę, ale kiedy już zbliżyłam się do niego z uśmiechem on się zaśmiał i powiedział:
- Heh...tutaj - wskazał na policzek. Pocałowałam go tam, a on uśmiechnięty wyszedł z domu i wręczył mi jakąś kartkę. Potem wszedł do swojego auta i odjechał. Pomachałam mu i poszłam do mojego pokoju, w którym pracowałam. Położyłam na biurku wszystkie 4 teczki i zaczęłam przepisywać na komputer wszyściuteńko!
  Rano obudziła mnie chrześnica. Kiedy zasnęłam? Popatrzyłam na dokumenty i z zadowoleniem stwierdziłam, że wszystko zrobiłam. - Ciociu...zaspałaś...
- Co ty gadasz? Która godzina?
- Nie wiem...nie znam się na zegarku...
- No tak...zapomniałam...- spojrzałam na zegar wiszący na ścianie i prawie krzyknęłam! 8:25?!... - Chloe...chodź. Jedziemy do mojej pracy na chwilę. - zebrałam papiery, włożyłam je do torebki. Byłam ubrana, bo się nie przebrałam zeszłej nocy, ale poszłam jednak do łazienki się przebrać i umyć zęby. Powiedziałam młodej, żeby zrobiła to samo na co odpowiedziała, że zęby umyte, tylko pójdzie się przebrać (na szczęście potrafi). Wykonałam poranną toaletę, już się nawet nie pieściłam z makijażem. Zawołałam Chloe, ubrałyśmy obuwie i ruszyłyśmy na przystanek i złapałyśmy pierwszy autobus, który jechał do centrum. W czasie jazdy zadzwoniłam do Beth, która uspokoiła mnie mówiąc, że szefuńcio będzie za godzinę. Miałam czas, bo jechałam jeszcze 20 minut.
  Kiedy weszłyśmy do auli przy recepcji nie mogłam uwierzyć! Stał tam mój SZEF!!! Podeszłam do niego i podałam mu wszystkie teczki. On bez słowa je przyjął i powiedział, że mogę iść. Ja w ciszy odeszłam i wyszłyśmy na dziedziniec i spacerem wracałyśmy z Chloe do domu. Czekała nas długa droga, a mnie dodatkowo narzekanie Chloe. Pomyślałam i zdecydowałam się na powrót autobusem.
  Kiedy wkroczyłam na podjazd od mojej chaty, zobaczyłam mój samochód!!! A na schodach siedział Louis!!! Nie mogłam w to uwierzyć, ale ocknęlam się dopiero wtedy, gdy młoda z radosnym piskiem "wleciała" w ramiona chłopaka.
- Przywiozłem twój samochód.
- Tak wiem...dziękuję! - tym razem ja uszczęśliwiona rzuciłam się na niego i go pocałowałam (w polik). On i ja się zarumieniliśmy i pożegnaliśmy. Weszłam do przedpokoju i...pomyślałam, że jest weekend!
- Chloe! Gdzie chcesz iść?
- Do cyrku!
- Nie za zimno na cyrk kochana?
- Hmm...pojedziemy do wielkiego akwarium z dużymi rybami?
- Pewnie! To dajmy sobie półgodzinny odpoczynek i idziemy, ok?
- Super! - i pobiegła do "swojego" pokoju.

_________________________________
N-U-D-A!!!! Pewnie każdy kto to czyta tak myśli! Jak obiecałam next dziś rano :) / Lady Blues

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Omomomomomomo wiesz ze dostalam dzis przez cb padaki w szkole no bo ten blog to jakies no n opo prostu i <3;*/Susanne

Unknown pisze...

Zaje fajnie
Lila xxx

Unknown pisze...

Uwielbiam xxx
Lilaxxx