***Violetta***
Po tym jak dowiedziałam się o tym, że Louis zna Emmę już tak długo, pojawiły się wątpliwości...mogłam zostać jedyną osobą w rodzinie, która nienawidziła jej...ale coś mi tu nie pasowało: 8 lat?! Lou ma dopiero 21, więc wtedy musiał mieć 13 lat...nie...nie możliwe...dlatego w jak najbliższym czasie chciałam się o to jego spytać... Idealna chwila pojawiła się podczas oficjalnego obiadu. Siedziałam naprzeciw Louis'a, a obok niego siedziała Emma. Świetnie...
- Emma... opowiesz jak poznałaś Lou?
- Jasne...miał wtedy 13 lat. No...może 14. Była Wigilia...ok. godz. 18:00. Przechodziłam obok niego i zdziwiło mnie jego zachowanie...Powinien być już przy stole wigilijnym. Zagadałam do niego i okazało się, że on nie ma...
- Nie kończ... - przerwał jej Tommo.
- Ale czemu? Nie ufasz mi? - zdziwiłam się
- No dobra...sam powiem...Villi...ja jestem z domu dziecka...
- Tak mi przykro... tylko nie rozumiem jednego. Mówiłeś, że twoja mama teraz będzie miała dziecko i ma narzeczonego, a miała już dwóch mężów.
- Ten pierwszy stwierdził, że chce mieć w domu dziecko, które naprawdę potrzebuje rodziców. Mama się zgodziła...no i proszę! Od tamtej pory jestem Louis Tomlinson! - Czemu to przede mną ukrywałeś? Znamy się już 3 miesięce! Możesz mi przecież zaufać!
- Tak, wiem...przepraszam...
Od tamtej pory nastała grobowa cisza. Ale moment, moment! Nie wiem wszystkiego!
- Co było potem?
- Wzięłam go do domu rodzinnego jako gościa. Po tym spotkaliśmy się z trzy razy i kontakt się urwał. Poznałam twojego ojca...i siedzimy tutaj osiem lat później. - atmosfera zelżała, a mała Chloe musiała dać o sobie znać:
- Kiedy prezenty?
- Po dzieleniu się opłatkiem. Zapomnieliśmy się podzielić przed obiadem! Kurka! - przy dziewczynce muszę panować nad słownictwem. Na samym początku składałam życzenia z Chloe. Potem był ojciec, który życzył partnera, a patrzył przy tym na Louis'a. Później Emma...życzyła mi, abym poszła w końcu na studia codzienne. (Miałam zacząć, ale pojawił się Lou).
Przyszedł czas na Tommo. Podszedł do mnie, wziął pod rękę i zaprowadził na taras. Ponieważ było bardzo zimno, ale nie było jeszcze śniegu, podał mi swoją marynarkę, którą położył na moich nagich ramionach (miałam sukienkę bez ramionczek).
- No to kochana...życzę ci wszystkiego najlepszego, zdrowia, pomyślności, radości, partnera, miłości... - musnął moje usta.
- I żebyś w najbliższym roku miała dzieci.
- Przepraszam...co proszę?
- To co słyszałaś...chyba, że chcesz szczegółową deklarację - dodał ciszej i seksowniejszym głosem.
- Em...A ja ci życzę, abyś był zdrowy, opanował się z rozbojami, pogodził się z rodziną, bo coś mi się wydaje, że jesteście skłóceni...i żebyś znalazł tą jedyną... - dobrze, że byliśmy pod osłoną nocy, bo na moich polikach wystąpił gościnnie rumieniec.
- Już ją znala...
- Nie chce wam przerywać chwili, ale chcę już otworzyć prezenty, a poza tym - ostatnio się za dużo całujecie...jesteście parą? - Chloe oczywiście musiała dorzucić swoje pięć groszy...podzieliliśmy się z Lou opłatkiem i skierowaliśmy się za dziewczynką do pomieszczenia.
- Tak...
- Ciociu...naprawdę?!
- Ale co...?
- Tak, jesteśmy parą... - powiedział zadowolony z siebie chłopak.
- Omom...! - dopiero teraz zorientowałam się o co chodzi...
- Co ty jej nagadałeś?!
- Prawdę. Przecież lecisz na mnie. To widać.
- Ty idioto! Teraz nagada ojcu...
- Twój tatulek mnie wręcz uwielbia! Kto by mnie nie uwielbiał...!
- Ja...ja cię nienawidzę!!! - cicho się zaśmiał, przyciągnął mnie do siebie i przybliżył swoją twarz do mojego ucha i szepnął:
- Jak możesz mnie nienawidzić, jak na mój widok jesteś czerwona jak różyczka. Kiedy zbliżę się do twojej twarzy chcesz, abym cię pocałował..- Przestań! - pisnęłam jak mała dziewczynka. Odpowiedział mi znowu szeptem:
- Wszystko jest prawdą. Lecisz na mnie... - przygryzł płatek mojego ucha, a odpowiedzią było ciche jęknięcie. Wziął mnie na ręce i wszedł do salonu. Wszystkie oczy skierowały się na nas. Louis na szczęście ratował sytuację.
- Możemy zaczynać. Kto będzie śnieżynką? - cała gromada spojrzała na mnie:
- No dobra, dobra... - podeszłam do choinki, zerknęłam na stertę prezentów i zabrałam się za robotę.
- Chloe, Emma, Tata, Chloe, Tommo, Chloe,
Chloe, Chloe, Emma, Louis, Tata, Chloe...ja. Koniec. To wszystko. - wzięłam paczuszkę dla siebie, usiadłam obok chłopaka i zdarłam papier, i...nie wierzę! Dostałam piękny komplet! Naszyjnik + Kolczyki + Bransoletka!
- Tato...nie musiałeś!
- Co ja? Popatrz na osobę obok ciebie! - spojrzałam na Louis'a. Uśmiechał się.
- Serio? Ty?
- Tak.
- Czym się odwdzięczę? - pokazał na swoje usta.
- Chyba śnisz...! - pokazał tym razem na policzek. Zgodziłam się, ale on jest za sprytny. Kiedy już prawie pocałowałam jego policzek, odwrócił się i zamiast w jego polik wcelowałam w usta. Pogłębił pocałunek, a ja mu oczywiście pozwoliłam.
- Louis... - powiedziałam w trakcie. - Gapią się na nas... - nic bardziej mylnego...kiedy scena się zaczęła wszyscy się ulotnili. Mruknął z niezadowolenia, że przerwałam chwilę.
- Tommo... - znalazłam sposób na odciągnięcie chłopaka. Pociągnęłam go lekko za włosy. Było to raczej złym pomysłem, bo jeszcze bardziej pogłębiał. Kiedy się w końcu odsunęłam, mogłam poczuć jak brakowało mi powietrza. Nasze klatki piersiowe unosiły się i opadały w szybszym tempie niż zwykle.
- Jest już 20:00. Jedziemy do mnie?
Powrót trwał aż 2 godziny. W końcu przyjechaliśmy do jego domu. Chłopaków nie było ( cały czas im nie ufałam...ale nawet byli ok ). Byliśmy sami, więc trochę porozmawialiśmy i dowiedziałam się czegoś, czego się nie spodziewałam!
- Villi...to była moja najlepsza Wigilia i urodziny w jednym!
- Tak...chwila! Urodziny?! Miałeś dzisiaj urodziny?!
- Yhm...22 lata...człowiek się starzeje...
- Tylko nie mów mi teraz o umieraniu...
- Nie jest ze mną tak źle...
- Wiesz co...ale czemu mi wcześniej nie powiedziałeś?! Jak ja to spłacę?
- Violu...spędź ze mną noc...
__________________________________
Sorki za "lekkie" spóźnionko z rozdziałem, ale znowu mi zabrali fona...(comic_sad). Spóźnione Wesołych Świąt! Mam kurde refleks Matrixa (czy jak to się tam pisze). Mam parę próśb i "nie"nowości:
- Emma... opowiesz jak poznałaś Lou?
- Jasne...miał wtedy 13 lat. No...może 14. Była Wigilia...ok. godz. 18:00. Przechodziłam obok niego i zdziwiło mnie jego zachowanie...Powinien być już przy stole wigilijnym. Zagadałam do niego i okazało się, że on nie ma...
- Nie kończ... - przerwał jej Tommo.
- Ale czemu? Nie ufasz mi? - zdziwiłam się
- No dobra...sam powiem...Villi...ja jestem z domu dziecka...
- Tak mi przykro... tylko nie rozumiem jednego. Mówiłeś, że twoja mama teraz będzie miała dziecko i ma narzeczonego, a miała już dwóch mężów.
- Ten pierwszy stwierdził, że chce mieć w domu dziecko, które naprawdę potrzebuje rodziców. Mama się zgodziła...no i proszę! Od tamtej pory jestem Louis Tomlinson! - Czemu to przede mną ukrywałeś? Znamy się już 3 miesięce! Możesz mi przecież zaufać!
- Tak, wiem...przepraszam...
Od tamtej pory nastała grobowa cisza. Ale moment, moment! Nie wiem wszystkiego!
- Co było potem?
- Wzięłam go do domu rodzinnego jako gościa. Po tym spotkaliśmy się z trzy razy i kontakt się urwał. Poznałam twojego ojca...i siedzimy tutaj osiem lat później. - atmosfera zelżała, a mała Chloe musiała dać o sobie znać:
- Kiedy prezenty?
- Po dzieleniu się opłatkiem. Zapomnieliśmy się podzielić przed obiadem! Kurka! - przy dziewczynce muszę panować nad słownictwem. Na samym początku składałam życzenia z Chloe. Potem był ojciec, który życzył partnera, a patrzył przy tym na Louis'a. Później Emma...życzyła mi, abym poszła w końcu na studia codzienne. (Miałam zacząć, ale pojawił się Lou).
Przyszedł czas na Tommo. Podszedł do mnie, wziął pod rękę i zaprowadził na taras. Ponieważ było bardzo zimno, ale nie było jeszcze śniegu, podał mi swoją marynarkę, którą położył na moich nagich ramionach (miałam sukienkę bez ramionczek).
- No to kochana...życzę ci wszystkiego najlepszego, zdrowia, pomyślności, radości, partnera, miłości... - musnął moje usta.
- I żebyś w najbliższym roku miała dzieci.
- Przepraszam...co proszę?
- To co słyszałaś...chyba, że chcesz szczegółową deklarację - dodał ciszej i seksowniejszym głosem.
- Em...A ja ci życzę, abyś był zdrowy, opanował się z rozbojami, pogodził się z rodziną, bo coś mi się wydaje, że jesteście skłóceni...i żebyś znalazł tą jedyną... - dobrze, że byliśmy pod osłoną nocy, bo na moich polikach wystąpił gościnnie rumieniec.
- Już ją znala...
- Nie chce wam przerywać chwili, ale chcę już otworzyć prezenty, a poza tym - ostatnio się za dużo całujecie...jesteście parą? - Chloe oczywiście musiała dorzucić swoje pięć groszy...podzieliliśmy się z Lou opłatkiem i skierowaliśmy się za dziewczynką do pomieszczenia.
- Tak...
- Ciociu...naprawdę?!
- Ale co...?
- Tak, jesteśmy parą... - powiedział zadowolony z siebie chłopak.
- Omom...! - dopiero teraz zorientowałam się o co chodzi...
- Co ty jej nagadałeś?!
- Prawdę. Przecież lecisz na mnie. To widać.
- Ty idioto! Teraz nagada ojcu...
- Twój tatulek mnie wręcz uwielbia! Kto by mnie nie uwielbiał...!
- Ja...ja cię nienawidzę!!! - cicho się zaśmiał, przyciągnął mnie do siebie i przybliżył swoją twarz do mojego ucha i szepnął:
- Jak możesz mnie nienawidzić, jak na mój widok jesteś czerwona jak różyczka. Kiedy zbliżę się do twojej twarzy chcesz, abym cię pocałował..- Przestań! - pisnęłam jak mała dziewczynka. Odpowiedział mi znowu szeptem:
- Wszystko jest prawdą. Lecisz na mnie... - przygryzł płatek mojego ucha, a odpowiedzią było ciche jęknięcie. Wziął mnie na ręce i wszedł do salonu. Wszystkie oczy skierowały się na nas. Louis na szczęście ratował sytuację.
- Możemy zaczynać. Kto będzie śnieżynką? - cała gromada spojrzała na mnie:
- No dobra, dobra... - podeszłam do choinki, zerknęłam na stertę prezentów i zabrałam się za robotę.
- Chloe, Emma, Tata, Chloe, Tommo, Chloe,
Chloe, Chloe, Emma, Louis, Tata, Chloe...ja. Koniec. To wszystko. - wzięłam paczuszkę dla siebie, usiadłam obok chłopaka i zdarłam papier, i...nie wierzę! Dostałam piękny komplet! Naszyjnik + Kolczyki + Bransoletka!
- Tato...nie musiałeś!
- Co ja? Popatrz na osobę obok ciebie! - spojrzałam na Louis'a. Uśmiechał się.
- Serio? Ty?
- Tak.
- Czym się odwdzięczę? - pokazał na swoje usta.
- Chyba śnisz...! - pokazał tym razem na policzek. Zgodziłam się, ale on jest za sprytny. Kiedy już prawie pocałowałam jego policzek, odwrócił się i zamiast w jego polik wcelowałam w usta. Pogłębił pocałunek, a ja mu oczywiście pozwoliłam.
- Louis... - powiedziałam w trakcie. - Gapią się na nas... - nic bardziej mylnego...kiedy scena się zaczęła wszyscy się ulotnili. Mruknął z niezadowolenia, że przerwałam chwilę.
- Tommo... - znalazłam sposób na odciągnięcie chłopaka. Pociągnęłam go lekko za włosy. Było to raczej złym pomysłem, bo jeszcze bardziej pogłębiał. Kiedy się w końcu odsunęłam, mogłam poczuć jak brakowało mi powietrza. Nasze klatki piersiowe unosiły się i opadały w szybszym tempie niż zwykle.
- Jest już 20:00. Jedziemy do mnie?
Powrót trwał aż 2 godziny. W końcu przyjechaliśmy do jego domu. Chłopaków nie było ( cały czas im nie ufałam...ale nawet byli ok ). Byliśmy sami, więc trochę porozmawialiśmy i dowiedziałam się czegoś, czego się nie spodziewałam!
- Villi...to była moja najlepsza Wigilia i urodziny w jednym!
- Tak...chwila! Urodziny?! Miałeś dzisiaj urodziny?!
- Yhm...22 lata...człowiek się starzeje...
- Tylko nie mów mi teraz o umieraniu...
- Nie jest ze mną tak źle...
- Wiesz co...ale czemu mi wcześniej nie powiedziałeś?! Jak ja to spłacę?
- Violu...spędź ze mną noc...
__________________________________
Sorki za "lekkie" spóźnionko z rozdziałem, ale znowu mi zabrali fona...(comic_sad). Spóźnione Wesołych Świąt! Mam kurde refleks Matrixa (czy jak to się tam pisze). Mam parę próśb i "nie"nowości:
- Podpisujcie się pod komentarzami.
- Jak macie jakąś ksywkę to wpisujcie.
- Jeśli nie to podpiszcie się imieniem.
Posty będą się pojawiać co 3 dni.
Spóźnione życzenia też dla naszych bohaterów! Sto lat Louis! I dzień dłużej! Wesołych Świąt Natalia Vodianova! Dla waszej wiadomości - moją bohaterką jest rosyjska modelka! Co prawda w realu ma 32 lata, a u mnie ma 19, ale nie miałam na początku wątpliwości. Powiedziałam to będzie moją bohaterka i już! Przepraszam za dłuższą notkę i przepraszam za kąplikacje dotyczące spóźnionego dodania rozdziału!!! / Lady Blues^^
Spóźnione życzenia też dla naszych bohaterów! Sto lat Louis! I dzień dłużej! Wesołych Świąt Natalia Vodianova! Dla waszej wiadomości - moją bohaterką jest rosyjska modelka! Co prawda w realu ma 32 lata, a u mnie ma 19, ale nie miałam na początku wątpliwości. Powiedziałam to będzie moją bohaterka i już! Przepraszam za dłuższą notkę i przepraszam za kąplikacje dotyczące spóźnionego dodania rozdziału!!! / Lady Blues^^