***Violetta***
Obudziłam się i tak jak zwykle - rozciągnęłam się. Natrafiłam na coś po prawej stronie i usłyszałam ciche kur...i ja pier...spojrzałam w stronę, z której dobiegł głos i...spadłam z łóżka.
- Sorry, nie chciałałem cię przestraszyć...nic ci się nie stało?
- Niee...dzięki... - i dopiero wtedy zobaczyłam, że mam nagie nogi! Popatrzyłam najpierw właśnie na nie, a potem na niego.
- Nie, nie...to nie to co myślisz, że zrobiłem! Nie gapiłem się tam, gdzie nie powinienem...!
- A gdzie się gapiłeś?! Ty zboczeńcu! - rzuciłam w niego poduszką, ale on był szybszy i ją złapał...potem podniósł mnie z podłogi, na której przez całą rozmowę leżałam.
- Dzięki...
- Spk. I sorry...ale ja naprawdę!
- Ok...już się nie tłumacz!
- Spk...ale ja naprawdę...
- Dobrze...wierzę. Już mówiłam.
- Jasne...to ja idę zrobić śniadanie...pewnie Chloe jest głodna. Ty pewnie też...
- Tak, tak...idę się przebrać. - wstałam, skierowałam się do mojej szafy i wyciągnęłam jakiś komplet. Kiedy się odwróciłam on tam nadal stał podparty o framugę od drzwi. Teraz dopiero zauważyłam, że ma kształtny tors i bicepsy..."nie no, ja nie mogę, ciało miał po prostu zaje..." - ofuknęłam się w myślach, że o czym myślę i kolejny raz w tym dniu rzuciłam w niego poduszką, bo miał wyjść z pokoju. Tym razem on nie złapał i zgiął się w pół jakbym conajmniej walnęła go w brzuch . Po chwili, kiedy się nie odzywał odezwałam się, bo trochę zaczął mnie niepokoić:
- Ej...Louis...to tylko poduszka! Jest miękka. Nie bądź dzieckiem... - wtedy wstanął tak, że jego głowa była na poziomie moich kolan i chwycił mnie za nogi tak, że spadłam na jego plecy. Podniósł się i padł na łóżko, a ją razem z nim. Pozycja wyglądała następująco - on stał, a moje nogi były zgięte w kolanach i spoczywały na jego barkach. Ja leżałam do góry nogami oparta na jego plecach. Mega dziwna pozycja...
- Tommo...ha ha...zostaw mnie...
- Cemmuuu... - i ten jego słodki głosik...
- Bo muszę iść się ubrać...a poza tym... - wtedy weszła już ubrana Chloe i popatrzyła na nas jak byśmy byli trollami...
- Hmm...to ja może nie przeszkadzam - zasłoniła oczy rączkami i uciekła gdzieś, a po chwili znowu przyleciała do pokoju i położyła się między nami.
- Czyli wy jesteście parą? Będę miala kuzynów? Pocałujecie się tutaj i teraz? - kiedy doszła do ostatniego słowa zabrakło mi słów, żeby cokolwiek powiedzieć. Louis jej odpowiedział, niestety nie po mojej myśli:
- Tak jesteśmy ze sobą. Chcesz kuzynostwo? Napewno kiedyś będzie. Pocałunek? Spytaj ciocię, może się zgodzi - przy ostatnich słowach mrugnął do mnie zalotnie i uniósł jedną brew. Wyglądał tak...tak...seksownie...nadal na niego patrzyłam i usłyszałam kolejne pytanie Chloe.
- Ciociu? Pocałujesz go? Prrroszę! - popatrzyłam jej w oczy. Zawsze chcaiała zobaczyć jak się całuję. Wiedziałam, że od kiedy poznała Louis'a będzie chciała, aby to był mój partner...przypomniałam sobie chwile, kiedy podobał mi się chłopak, a on nie odwzajemniał uczuć. Bolało...jak cholera...popatrzyłam na Louis'a:
- Dobrze wiecie, że nigdy się nie całowałam...
- No to cię nauczę - Louis zbliżył swoje ciało do mojego. Jedną ręką objął moją talię, a drugą położył na moim policzku. Uśmiechnął się, ja do niego też. Z policzka skierował rękę na moje włosy i tam ją położył. Następnie zbliżył się do mojego ucha i szepnął:
- Napewno tego chcesz? - a ja mu odszepnęłam, że tak, że jestem gotowa. Popatrzył mi prosto w oczy, przybliżył się tak, że stykaliśmy się czołami. Zbliżył swoje usta do moich i zrobił to- pocałunek był delikatny i taki...od serca, z miłością. Zamknęłam oczy. On też. To było piękne...usłyszeliśmy klaskanie w ręce Chloe, więc odsunęliśmy się od siebie.
- Brawo! Ładne to było! Chcę jeszcze raz!
- Kiedy indziej Chloe. Lepiej idź, bo cię potwór zje! - Louis rzucił się na dziewczynkę, a ta z piskiem wybiegła z pokoju. Chłopak dalej jej nie gonił tylko wziął mnie za rękę i przyciągnął do siebie:
- O tak...trzeba to kiedyś powtórzyć...
***Louis***
- Sorry, nie chciałałem cię przestraszyć...nic ci się nie stało?
- Niee...dzięki... - i dopiero wtedy zobaczyłam, że mam nagie nogi! Popatrzyłam najpierw właśnie na nie, a potem na niego.
- Nie, nie...to nie to co myślisz, że zrobiłem! Nie gapiłem się tam, gdzie nie powinienem...!
- A gdzie się gapiłeś?! Ty zboczeńcu! - rzuciłam w niego poduszką, ale on był szybszy i ją złapał...potem podniósł mnie z podłogi, na której przez całą rozmowę leżałam.
- Dzięki...
- Spk. I sorry...ale ja naprawdę!
- Ok...już się nie tłumacz!
- Spk...ale ja naprawdę...
- Dobrze...wierzę. Już mówiłam.
- Jasne...to ja idę zrobić śniadanie...pewnie Chloe jest głodna. Ty pewnie też...
- Tak, tak...idę się przebrać. - wstałam, skierowałam się do mojej szafy i wyciągnęłam jakiś komplet. Kiedy się odwróciłam on tam nadal stał podparty o framugę od drzwi. Teraz dopiero zauważyłam, że ma kształtny tors i bicepsy..."nie no, ja nie mogę, ciało miał po prostu zaje..." - ofuknęłam się w myślach, że o czym myślę i kolejny raz w tym dniu rzuciłam w niego poduszką, bo miał wyjść z pokoju. Tym razem on nie złapał i zgiął się w pół jakbym conajmniej walnęła go w brzuch . Po chwili, kiedy się nie odzywał odezwałam się, bo trochę zaczął mnie niepokoić:
- Ej...Louis...to tylko poduszka! Jest miękka. Nie bądź dzieckiem... - wtedy wstanął tak, że jego głowa była na poziomie moich kolan i chwycił mnie za nogi tak, że spadłam na jego plecy. Podniósł się i padł na łóżko, a ją razem z nim. Pozycja wyglądała następująco - on stał, a moje nogi były zgięte w kolanach i spoczywały na jego barkach. Ja leżałam do góry nogami oparta na jego plecach. Mega dziwna pozycja...
- Tommo...ha ha...zostaw mnie...
- Cemmuuu... - i ten jego słodki głosik...
- Bo muszę iść się ubrać...a poza tym... - wtedy weszła już ubrana Chloe i popatrzyła na nas jak byśmy byli trollami...
- Hmm...to ja może nie przeszkadzam - zasłoniła oczy rączkami i uciekła gdzieś, a po chwili znowu przyleciała do pokoju i położyła się między nami.
- Czyli wy jesteście parą? Będę miala kuzynów? Pocałujecie się tutaj i teraz? - kiedy doszła do ostatniego słowa zabrakło mi słów, żeby cokolwiek powiedzieć. Louis jej odpowiedział, niestety nie po mojej myśli:
- Tak jesteśmy ze sobą. Chcesz kuzynostwo? Napewno kiedyś będzie. Pocałunek? Spytaj ciocię, może się zgodzi - przy ostatnich słowach mrugnął do mnie zalotnie i uniósł jedną brew. Wyglądał tak...tak...seksownie...nadal na niego patrzyłam i usłyszałam kolejne pytanie Chloe.
- Ciociu? Pocałujesz go? Prrroszę! - popatrzyłam jej w oczy. Zawsze chcaiała zobaczyć jak się całuję. Wiedziałam, że od kiedy poznała Louis'a będzie chciała, aby to był mój partner...przypomniałam sobie chwile, kiedy podobał mi się chłopak, a on nie odwzajemniał uczuć. Bolało...jak cholera...popatrzyłam na Louis'a:
- Dobrze wiecie, że nigdy się nie całowałam...
- No to cię nauczę - Louis zbliżył swoje ciało do mojego. Jedną ręką objął moją talię, a drugą położył na moim policzku. Uśmiechnął się, ja do niego też. Z policzka skierował rękę na moje włosy i tam ją położył. Następnie zbliżył się do mojego ucha i szepnął:
- Napewno tego chcesz? - a ja mu odszepnęłam, że tak, że jestem gotowa. Popatrzył mi prosto w oczy, przybliżył się tak, że stykaliśmy się czołami. Zbliżył swoje usta do moich i zrobił to- pocałunek był delikatny i taki...od serca, z miłością. Zamknęłam oczy. On też. To było piękne...usłyszeliśmy klaskanie w ręce Chloe, więc odsunęliśmy się od siebie.
- Brawo! Ładne to było! Chcę jeszcze raz!
- Kiedy indziej Chloe. Lepiej idź, bo cię potwór zje! - Louis rzucił się na dziewczynkę, a ta z piskiem wybiegła z pokoju. Chłopak dalej jej nie gonił tylko wziął mnie za rękę i przyciągnął do siebie:
- O tak...trzeba to kiedyś powtórzyć...
***Louis***
Kiedy to powiedziałem, Violetta się zarumieniła. Położyłem rękę na jej policzku i się uśmiechnąłem. Ona spuściła głowę zakłopotana. Wsunąłem mój palec wskazujący pod jej brodę i uniosłem delikatnie do góry:
- Jestem zaszczycony całowaniem tak pięknej damy... - ucałowałem jej dłoń i popatrzyłem na nią i oczekiwałem na jej reakcję.
- Oj, no weź. Bo się zarumienię...
- Już to zrobiłaś...
- Taaak? A ty to niby nie? - popatrzyłem w lustro wiszące obok nas i rzeczywiście. Rumieniłem się jak nigdy, ale to mnie nie interesowało. Zobaczyłem nasze odbicie lustrzane. My przytuleni do siebie, ona z nagimi nogami i T-shirtem, a ja z nagimi torsem i w podwiniętych spodniach. Piękny obrazek. Ona jaka piękna...Jezu!!! Nie wierzę! Pocałowałem taką piękną istotę!
- Wyszło na moje - cmoknąłem do niej.
- Nie rozumiem...
- Mogłem ciebie w końcu pocałować!
- Nigdy nie prosiłeś...
- W snach owszem...
- Em...to może ja pójdę się umyć - popatrzyła na mnie - i ubrać. - odwróciła się, sięgnęła po wcześniej przygotowany komplet i otworzyła drzwi od łazienki - SAMA. - zamknęła za sobą. Po chwili usłyszałem lejącą się wodę. Założyłem swoją bluzkę i wyszedłem z pokoju. Skierowałem się w stronę schodów.
W salonie w fotelu siedziała Chloe i oglądała bajkę. Zrobiłem nam śniadanie i skonsumowaliśmy wszystko w 5 minut. Potem mała znowu usiadła przed telewizorem i oglądała jakieś bajki. Poszedłem na górę i...trafiłem do pomieszczenia, do którego nie chciałem wejść, ale wyjść już nie potrafiłem. Było tam pełno zdjęć ludzi, których znałem z listów gończych...pełno teczek z aktami...i jedna najważniejsza rzecz - odznaka, którą posiadała tylko policja lub inne takie placówki. Niczego nie rozumiałem. Ale jak? Ona? Okłamywała mnie? Po tym wszystkim co dla niej zrobiłem? Zobaczyłem otwartą teczkę i dokumentację z jakiegoś wypadku. Nie, to nie był wypadek...zobaczyłem napis dużymi literami " MORDERSTWO i GWAŁT ". Potem zauważyłem ulicę - High Street. To mi wystarczyło...no przecież!!! Akcja z chłopakami! Odbyła się na właśnie tej ulicy, tego dnia! Kim jest Violetta? No bo...
- Co ty tu robisz?! - Viola
- Jestem zaszczycony całowaniem tak pięknej damy... - ucałowałem jej dłoń i popatrzyłem na nią i oczekiwałem na jej reakcję.
- Oj, no weź. Bo się zarumienię...
- Już to zrobiłaś...
- Taaak? A ty to niby nie? - popatrzyłem w lustro wiszące obok nas i rzeczywiście. Rumieniłem się jak nigdy, ale to mnie nie interesowało. Zobaczyłem nasze odbicie lustrzane. My przytuleni do siebie, ona z nagimi nogami i T-shirtem, a ja z nagimi torsem i w podwiniętych spodniach. Piękny obrazek. Ona jaka piękna...Jezu!!! Nie wierzę! Pocałowałem taką piękną istotę!
- Wyszło na moje - cmoknąłem do niej.
- Nie rozumiem...
- Mogłem ciebie w końcu pocałować!
- Nigdy nie prosiłeś...
- W snach owszem...
- Em...to może ja pójdę się umyć - popatrzyła na mnie - i ubrać. - odwróciła się, sięgnęła po wcześniej przygotowany komplet i otworzyła drzwi od łazienki - SAMA. - zamknęła za sobą. Po chwili usłyszałem lejącą się wodę. Założyłem swoją bluzkę i wyszedłem z pokoju. Skierowałem się w stronę schodów.
W salonie w fotelu siedziała Chloe i oglądała bajkę. Zrobiłem nam śniadanie i skonsumowaliśmy wszystko w 5 minut. Potem mała znowu usiadła przed telewizorem i oglądała jakieś bajki. Poszedłem na górę i...trafiłem do pomieszczenia, do którego nie chciałem wejść, ale wyjść już nie potrafiłem. Było tam pełno zdjęć ludzi, których znałem z listów gończych...pełno teczek z aktami...i jedna najważniejsza rzecz - odznaka, którą posiadała tylko policja lub inne takie placówki. Niczego nie rozumiałem. Ale jak? Ona? Okłamywała mnie? Po tym wszystkim co dla niej zrobiłem? Zobaczyłem otwartą teczkę i dokumentację z jakiegoś wypadku. Nie, to nie był wypadek...zobaczyłem napis dużymi literami " MORDERSTWO i GWAŁT ". Potem zauważyłem ulicę - High Street. To mi wystarczyło...no przecież!!! Akcja z chłopakami! Odbyła się na właśnie tej ulicy, tego dnia! Kim jest Violetta? No bo...
- Co ty tu robisz?! - Viola
_____________________________________
Sorry, że nie dodawałam tak długo, ale byłam na Zielonej Szkole. Jeśli mi się uda to może dodam jeszcze dzisiaj next rozdział. / Lady Blues
1 komentarz:
hahah początek najlepszy :D <3 normalnie padłam, no oczywiście dalsza część zajebi****:*/Susann
Prześlij komentarz