- A...taki koleś...znaliśmy się w liceum. Zawsze rywalizowaliśmy. Kiedyś przed Rachel spodobała mi się taka dziewczyna. Kiedy chciałem jej o tym powiedzieć, okazało się, że on z nią chodzi. Byli razem od tamtego dnia. Wiem, że zrobił to specjalnie. Ale nie złamał tylko mi serca, ale również ją skrzywdził. Była dla niego kolejnym numerkiem. Przeleciał ją. Kiedy nie było jej w szkole miesiąc wszyscy zaczęli się niepokoić i jakaś jej koleżanka poszła do jej rodziców i okazało się, że była w ciąży. Dziś jej już nie ma. Powsiesiła się. Właśnie przez niego. Widocznie go kochała...
- O Boże...to...to straszne! Ale nie myśl o tym, bo rozdrapujesz stare rany.
- Jasne. Zatańczysz? - nagle jakiś gość wszedł na ambonę za parkietem i oświadczył, że zrobią specjalnie dla przybyłych konkurs tańca.
- To co? Pokażemy im jak się tańczy naprawdę? - weszliśmy na parkiet i usłyszeliśmy od tego samego gościa, że mamy tańczyć do muzyki flamenco. Będzie ostro!
- Gotowa? - przytaknęłam i ustawiłam się do niego tyłem. Skąd wiedziałam jak zacząć taniec? Musieli puścić coś prostego, żeby ludzie potrafili zatańczyć. I teraz przypomniałam sobie jak na konkursach nigdy nie założyłam butów na obcasach. Zawsze miałam na sobie trampki. A teraz? Obcasy.
Usłyszeliśmy pierwsze takty muzyki i oboje poruszaliśmy się z wdziękiem i gracją. Ale w tym tańcu chodzi przede wszystkim o to, żeby partnerzy byli dla siebie jak ogień i woda. Muszą być tak jakby groźni. Mówiła nam tak trenerka, ale nikt nie brał tego na poważnie. Dopiero teraz to zrozumiałam. Chodziło o chwilowy wyczuwalny dystans. Wiem kto ten taniec wymyślił. Chyba jacyś kochankowie. My się tak z Louis'em zachowywaliśmy na parkiecie. Jak koty, które ciągnie do siebie, ale udają, że są ważne. Kiedy skończyliśmy tańczyć, ludzie zaczęli bić brawo. Dopiero teraz zobaczyliśmy, że parkiet opuścili wszyscy poza nami, bo czuli, że jesteśmy za dużymi rywalami. Opłacało się chodzić dzień w dzień na trening dwugodzinny.
Skłoniśmy się i poszliśmy do stolika jak się potem okazało naszego.
- To co teraz robimy?
- Proponuję, abyśmy zjedli kolację i poszli na wolnego, a potem ta do domu.
- Jest to bardzo dobry plan partnerze.
- Oczywiście, że dobry partnerko. Ale teraz na serio. Świetnie tańczysz. Ile trenowałaś?
- Chyba bite 4 lata. Zaczynałam jako 10-latka. - podszedł do nas kelner i spytał czy coś chcemy. Zamówiliśmy jakieś jedzenie i wino. Ja czekałam na wolnego.
- Gdzie ten twój znajomy?
- Chyba poszedł. Słyszałem, że mu się nie poszczęściło w życiu i został mechanikiem. Zazdrośnik... zresztą mam taką piękną kobietę, że ho ho! Może pomarzyć o lepszej!
- Lou? Czy ty się mną chwalisz znajomym?
- Niewielu ich mam, ale oczywiście, że tak. - podano nasze dania, więc zaczęliśmy jeść. Kiedy wszystko było zjedzone, sączyliśmy czerwony płyn patrząc sobie w oczy.
- To co? Idziemy? Właśnie ogłosili, że ostatnia ballada tego dnia. Nie dziwię się. Zostało tylko 15 minut do północy.
- Oczywiście panie Tomlinson.
- A więc zapraszam pani Charms. - wstaliśmy i skierowaliśmy się na parkiet. Louis chwycił mnie w talii, a ja położyłam swoje ręce na jego karku. Po chwili daliśmy sue ponieść chwili i już zatapiałam się w ustach Lou. Było tak romantycznie...no to...Tommo, szykuj się.
Obróciłam się tyłem do niego i położyłam jego dłonie na moim brzuchu.
- Louis...Jestem w ciąży.
- Ludzie! Będę ojcem! Moja kochana kobieta jest w ciąży! - no takiej reakcji się nie spodziewałam...
________________________________
Rozdział szybciej niż chciałam, ale tylko dlatego, że jtr mam dwie kartkówki, przedstawienie dialogu z koleżanką i...lekcję historii! Boję się naszego nauczciela! Trzymajcie kciuki! Mam nadzieję, że u was też jest w miarę spk. / Lady Blues
10 KOMENTARZY = NEXT ROZDZIAŁ
7 komentarzy:
Zajebisty rozdział *_*
Oooo koncowka najlepsza<3 rozdzial wg zarabisty :* czekam Susanne;)
Ja nie mogę koffam ciebie i twojego bloga:***/Lady Peach
Kofam
Ekstra
Boskie
Przepraszam ale czemu nie dodajesz beautiful Liar? ?
Prześlij komentarz